Poniedziałek, 19 lutego 2018
Jazda po Gliwicach
Z racji że wysłano mnie w delegację to wziąłem ze sobą rower w nadziei, że coś pojeżdżę. Niestety udało się pojeździć tylko w jeden dzień z uwagi na ilość zajęć, zimno, wczesny zmrok i ogólną niechęć do jazdy zimą.
Najpierw wyruszyłem wzdłuż rzeki Kłodnica, by po chwili zawrócić, bo nie spotkałem tam nic ciekawego. Panorama miejsca w którym zawróciłem:

Dalej pojechałem w kierunku centrum, gdzie minąłem park starokozielski:

Po drodze dotarłem też pod teatr miejski:

Z kolejnych atrakcji jakie widziałem to lotnisko aeroklubu Trynek, muzeum odlewnictwa w takim ciekawym budynku:

Mijam jeden z bardziej efektownych budynków jakie tam widziałem, czyli nowo wybudowaną halę sportową:

W dalszym ciągu odwiedzam Politechnikę Śląską i jej bliski także mi wydział:


Objeżdżam kolejny park, którym przebijam się do centrum i docieram do dworca PKP:

Następnie do rynku z takim ratuszem:

Nieopodal znajduje się też wieża kościoła pw Wszystkich Świętych, niestety słabo oświetlona:

Napotykam też pomnik Adama Mickiewicza:

Po tych odwiedzinach postanawiam jeszcze przejechać całą Kłodnicę wzdłuż do granic Gliwic i stamtąd dojechać do budynku, który szczególnie komponuje się w krajobraz, czyli kościół rzymskokatolicki pw św. Bartłomieja (może dlatego, że znajduje się na wzniesieniu i jest dobrze oświetlony):

Po tym szukałem jeszcze interesującego mnie miejsca, czyli kąpieliska leśnego, ale było za ciemno na takie poszukiwania. Poza tym zaciekawił mnie napis przed wjazdem do lasu na obrzeżach miasta, że jest zakaz wstępu ze względu na niewybuchy i niewypały.
Ogólnie rzecz biorąc szkoda, że nie dane mi było jeździć za dnia, bo wtedy więcej się zobaczy. Takie zwiedzanie po nocach, jeszcze w tym smogu, jest mało interesujące. Jako miasto oceniam je słabo, bo przyzwyczajony jestem do wszechobecnej zieleni w mojej okolicy. Nie dałbym rady chyba tam żyć :)
Najpierw wyruszyłem wzdłuż rzeki Kłodnica, by po chwili zawrócić, bo nie spotkałem tam nic ciekawego. Panorama miejsca w którym zawróciłem:

Dalej pojechałem w kierunku centrum, gdzie minąłem park starokozielski:

Po drodze dotarłem też pod teatr miejski:

Z kolejnych atrakcji jakie widziałem to lotnisko aeroklubu Trynek, muzeum odlewnictwa w takim ciekawym budynku:

Mijam jeden z bardziej efektownych budynków jakie tam widziałem, czyli nowo wybudowaną halę sportową:

W dalszym ciągu odwiedzam Politechnikę Śląską i jej bliski także mi wydział:


Objeżdżam kolejny park, którym przebijam się do centrum i docieram do dworca PKP:

Następnie do rynku z takim ratuszem:

Nieopodal znajduje się też wieża kościoła pw Wszystkich Świętych, niestety słabo oświetlona:

Napotykam też pomnik Adama Mickiewicza:

Po tych odwiedzinach postanawiam jeszcze przejechać całą Kłodnicę wzdłuż do granic Gliwic i stamtąd dojechać do budynku, który szczególnie komponuje się w krajobraz, czyli kościół rzymskokatolicki pw św. Bartłomieja (może dlatego, że znajduje się na wzniesieniu i jest dobrze oświetlony):

Po tym szukałem jeszcze interesującego mnie miejsca, czyli kąpieliska leśnego, ale było za ciemno na takie poszukiwania. Poza tym zaciekawił mnie napis przed wjazdem do lasu na obrzeżach miasta, że jest zakaz wstępu ze względu na niewybuchy i niewypały.
Ogólnie rzecz biorąc szkoda, że nie dane mi było jeździć za dnia, bo wtedy więcej się zobaczy. Takie zwiedzanie po nocach, jeszcze w tym smogu, jest mało interesujące. Jako miasto oceniam je słabo, bo przyzwyczajony jestem do wszechobecnej zieleni w mojej okolicy. Nie dałbym rady chyba tam żyć :)
- DST 40.95km
- Czas 02:22
- VAVG 17.30km/h
- Sprzęt GT Avalanche 1.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 9 lutego 2018
Miasto
- DST 3.45km
- Czas 00:13
- VAVG 15.92km/h
- Sprzęt Kross Level B8
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 4 lutego 2018
Gniezno
Pierwszy wyjazd w tym roku po ponad miesiącu przerwy. Umówiłem się z Grzegorzem, że pojedziemy do Gniezna, bo miał tam coś do załatwienia. W pierwszą stronę przez Rudki, Kozłowo, Strzyżewa, Goślinowo. W Gnieźnie zrobiliśmy małą rundkę w okolicach łazienek, które są ładnie ośnieżone.

Dalej uderzyliśmy w terenową ścieżkę, żeby przemierzyć wiadukt, który nawet nie wiedziałem, że jest zamknięty:

Jak widać ludzie się tym raczej nie przejmują. My nie skorzystaliśmy tylko objechaliśmy dołem do ścieżki naprzeciwko. Dalej przebiliśmy się przez osiedla by dotrzeć do drogi na Lubochnię, gdzie przez Krzyżówkę i Miaty dojechaliśmy do Trzemeszna. Po drodze jeszcze obadaliśmy niedawno postawiony plac zabaw na Lubochni, który niestety jest zalany na dzień dzisiejszy:

Dobrze było znowu wsiąść na rower :) Odległości mierzone mniej więcej, bo przy tym mrozie posłuszeństwa odmówił czujnik prędkości w bezprzewodowym liczniku. Co ciekawe w ciepłym już działa. Jak tak dalej będzie to obecny licznik pójdzie do piekła, a wrócę do licznika z przewodami.

Dalej uderzyliśmy w terenową ścieżkę, żeby przemierzyć wiadukt, który nawet nie wiedziałem, że jest zamknięty:

Jak widać ludzie się tym raczej nie przejmują. My nie skorzystaliśmy tylko objechaliśmy dołem do ścieżki naprzeciwko. Dalej przebiliśmy się przez osiedla by dotrzeć do drogi na Lubochnię, gdzie przez Krzyżówkę i Miaty dojechaliśmy do Trzemeszna. Po drodze jeszcze obadaliśmy niedawno postawiony plac zabaw na Lubochni, który niestety jest zalany na dzień dzisiejszy:

Dobrze było znowu wsiąść na rower :) Odległości mierzone mniej więcej, bo przy tym mrozie posłuszeństwa odmówił czujnik prędkości w bezprzewodowym liczniku. Co ciekawe w ciepłym już działa. Jak tak dalej będzie to obecny licznik pójdzie do piekła, a wrócę do licznika z przewodami.
- DST 45.30km
- Teren 4.00km
- Czas 02:10
- VAVG 20.91km/h
- HRmax 185 ( 95%)
- HRavg 154 ( 79%)
- Sprzęt GT Avalanche 1.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Sylwester z ekipą trzemeszeńską i gnieźnieńską | Podsumowanie roku 2017
Ostatni wypad w ubiegającym roku to jazda z trzemeszeńską ekipą do Gniezna, by stamtąd ruszyć na plażę w Gołąbkach wariantem asfaltowym. Na miejscu składanie noworocznych życzeń i powrót do Trzemeszna przez Jastrzębowo -> Kozłowo -> Rudki. Tempo jak zwykle mocne, a w drodze powrotnej pod wiatr to już w ogóle...
W tym miejscu również czas na krótkie podsumowanie roku:
Dystans całkowity: 5080,86 km
Czas całkowity: 235 h 30 min
Liczba dni na rowerze: 107 dni wyjazdowych
Średni dystans na dzień: 47,48 km i 2h 12 min
Średnia prędkość w roku: 21,57 km/h (o 1,17 km/h więcej niż średnia ogólna zarejestrowana w BS)
Najdłuższy wypad: 305,8 km (Trzemeszno -> Gdynia z Mariuszem)
Liczba wyjazdów powyżej 100 km: 5 razy
Liczba wyjazdów powyżej 200 km i za razem 300 km: 1 raz
Liczba upadków: nieokreślona, ale dużo :P Natomiast wypadków: 0
Tego roku wolałbym nie oceniać, bo nie wyglądało to jakoś porywczo. Z plusów mogę wymienić:
- rekordowa liczba kilometrów w roku w życiu
- zakup nowego roweru i polepszenie komfortu jazdy
- wyposażenie się w "narzędzia treningowe", dzięki którym mam nadzieję efektywniej jeździć
- udział w wyścigach z serii Gogol MTB
Minusy to:
- żadna ciekawsza wycieczka, która zapadła by w pamięci
- brak wyrypy kilkudniowej, jak to miało miejsce rok wcześniej
- słabo wykorzystany okres letni
- dużo dni deszczowych i wietrznych, czego nieszczególnie znoszę, no i zimne jak diabli lato
Ciekawsze wycieczki:
- Lasy królewskie w białej szacie (styczeń)
- Wiosenny Toruń (kwiecień)
- Jezioro Kamienieckie, Przybrodzin (kwiecień)
- Skrzyżowanie rzek w Wągrowcu (maj)
- Piechcin, Barcin, Gąsawka (czerwiec)
- Trzemeszno -> Gdynia w jedną noc (lipiec)
- Dwa wyścigi w Gogol MTB (wrzesień, październik)
Na przyszły rok, jak to w modzie ostatnio, jest jedno postanowienie: brak postanowień. Co będzie to będzie. Trzeba nabrać trochę motywacji :)
W tym miejscu również czas na krótkie podsumowanie roku:
Dystans całkowity: 5080,86 km
Czas całkowity: 235 h 30 min
Liczba dni na rowerze: 107 dni wyjazdowych
Średni dystans na dzień: 47,48 km i 2h 12 min
Średnia prędkość w roku: 21,57 km/h (o 1,17 km/h więcej niż średnia ogólna zarejestrowana w BS)
Najdłuższy wypad: 305,8 km (Trzemeszno -> Gdynia z Mariuszem)
Liczba wyjazdów powyżej 100 km: 5 razy
Liczba wyjazdów powyżej 200 km i za razem 300 km: 1 raz
Liczba upadków: nieokreślona, ale dużo :P Natomiast wypadków: 0
Tego roku wolałbym nie oceniać, bo nie wyglądało to jakoś porywczo. Z plusów mogę wymienić:
- rekordowa liczba kilometrów w roku w życiu
- zakup nowego roweru i polepszenie komfortu jazdy
- wyposażenie się w "narzędzia treningowe", dzięki którym mam nadzieję efektywniej jeździć
- udział w wyścigach z serii Gogol MTB
Minusy to:
- żadna ciekawsza wycieczka, która zapadła by w pamięci
- brak wyrypy kilkudniowej, jak to miało miejsce rok wcześniej
- słabo wykorzystany okres letni
- dużo dni deszczowych i wietrznych, czego nieszczególnie znoszę, no i zimne jak diabli lato
Ciekawsze wycieczki:
- Lasy królewskie w białej szacie (styczeń)
- Wiosenny Toruń (kwiecień)
- Jezioro Kamienieckie, Przybrodzin (kwiecień)
- Skrzyżowanie rzek w Wągrowcu (maj)
- Piechcin, Barcin, Gąsawka (czerwiec)
- Trzemeszno -> Gdynia w jedną noc (lipiec)
- Dwa wyścigi w Gogol MTB (wrzesień, październik)
Na przyszły rok, jak to w modzie ostatnio, jest jedno postanowienie: brak postanowień. Co będzie to będzie. Trzeba nabrać trochę motywacji :)
- DST 62.10km
- Teren 7.00km
- Czas 02:45
- VAVG 22.58km/h
- HRmax 191 ( 98%)
- HRavg 154 ( 79%)
- Sprzęt GT Avalanche 1.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 27 grudnia 2017
Skorzęcin, Powidz
Dzisiaj samotnie wybrałem się na pokonywanie kilometrów. Postanowiłem przetestować dwie rzeczy.
Pierwszą z nich były szlaki polne i leśne. O ile te drugie są co najmniej dobre (nie zabłocone), o tyle te pierwsze miejscami tragedia. Najgorzej jest w miejscach gdzie ciągniki rozjechały podmokłe fragmenty i idzie się ostro poślizgnąć lub zamoczyć koło powyżej piasty.
Druga rzecz to sprawdzenie czy potrafię jeździć w drugiej strefie tętna (wyliczonej jako procent HR max według wzoru: 220 - wiek), czyli w zakresie 116 - 135. Pierwszą strefę pomijam, bo to już nie dla mnie, a tym bardziej po dzisiejszym teście uważam, że nie na rower. Wynik jest dla mnie poniżej oczekiwań. Wykręciłem średnią około 18 km/h przy średniej HR 136 (czyli teoretycznie już w trzeciej strefie) w mieszanym terenie. Wniosek jest taki, że jeśli chciałbym schudnąć na rowerze (bo w drugiej strefie podobno najwięcej spala się tłuszczu), to nigdzie nigdy nie dojadę na czas :P Poza tym pierwsza lepsza górka i noga sama się rwie, żeby szybciej podjechać, przez co puls skacze do 3 - 4 strefy... Trzeba jednak znaleźć inne zajęcie przy którym uda mi się schudnąć kabana, chyba, że jak będę więcej jeździć, to puls zleci sam z siebie :)
Pierwsze co to udałem się do Skorzęcina co by sprawdzić co tam słychać. Wjechałem na molo i momentalnie nad głową przeleciał mi śmigłowiec wojskowy:

Jeszcze takie se foto w kierunku plaży i można jechać dalej:

W ośrodku parę osób grasowało. Udałem się dalej do Powidza często przeze mnie wybieraną kładką w lesie i przez Wylatkowo. Tam chmara żołnierzy amerykańskich chillowała w ośrodku i na bulwarze. Gdzieś w tle latał też cięższy samolot (pewnie Casa). Nie pozostając dłużej pojechałem wzdłuż torów do Przybrodzina. Przy plaży leży jakiś kawałek pomostu, w tle też jakiś rowerzysta - fotograf:

Podjechałem do góry do drogi Ostrowo - Powidz i pognałem w drogę powrotną przez Wylatkowo, szlakiem zielonym PPK i Kinno, Jerzykowo, Ostrowite. Gdzieś w drodze z Przybrodzina do Wylatkowa wybiło mi 5000 km w roku, więc zrealizowałem jakiś tam założony cel na ten rok. Jest to też mój najlepszy wynik życiowy w ciągu roku. Taka radość mnie ogarnęła, że postanowiłem zatrzymać się, wyjść z siebie i sam sobie pogratulować :)

Oczywiście nie zatrzymujemy się i ciśniemy ile fabryka dała :P
Pierwszą z nich były szlaki polne i leśne. O ile te drugie są co najmniej dobre (nie zabłocone), o tyle te pierwsze miejscami tragedia. Najgorzej jest w miejscach gdzie ciągniki rozjechały podmokłe fragmenty i idzie się ostro poślizgnąć lub zamoczyć koło powyżej piasty.
Druga rzecz to sprawdzenie czy potrafię jeździć w drugiej strefie tętna (wyliczonej jako procent HR max według wzoru: 220 - wiek), czyli w zakresie 116 - 135. Pierwszą strefę pomijam, bo to już nie dla mnie, a tym bardziej po dzisiejszym teście uważam, że nie na rower. Wynik jest dla mnie poniżej oczekiwań. Wykręciłem średnią około 18 km/h przy średniej HR 136 (czyli teoretycznie już w trzeciej strefie) w mieszanym terenie. Wniosek jest taki, że jeśli chciałbym schudnąć na rowerze (bo w drugiej strefie podobno najwięcej spala się tłuszczu), to nigdzie nigdy nie dojadę na czas :P Poza tym pierwsza lepsza górka i noga sama się rwie, żeby szybciej podjechać, przez co puls skacze do 3 - 4 strefy... Trzeba jednak znaleźć inne zajęcie przy którym uda mi się schudnąć kabana, chyba, że jak będę więcej jeździć, to puls zleci sam z siebie :)
Pierwsze co to udałem się do Skorzęcina co by sprawdzić co tam słychać. Wjechałem na molo i momentalnie nad głową przeleciał mi śmigłowiec wojskowy:

Jeszcze takie se foto w kierunku plaży i można jechać dalej:

W ośrodku parę osób grasowało. Udałem się dalej do Powidza często przeze mnie wybieraną kładką w lesie i przez Wylatkowo. Tam chmara żołnierzy amerykańskich chillowała w ośrodku i na bulwarze. Gdzieś w tle latał też cięższy samolot (pewnie Casa). Nie pozostając dłużej pojechałem wzdłuż torów do Przybrodzina. Przy plaży leży jakiś kawałek pomostu, w tle też jakiś rowerzysta - fotograf:

Podjechałem do góry do drogi Ostrowo - Powidz i pognałem w drogę powrotną przez Wylatkowo, szlakiem zielonym PPK i Kinno, Jerzykowo, Ostrowite. Gdzieś w drodze z Przybrodzina do Wylatkowa wybiło mi 5000 km w roku, więc zrealizowałem jakiś tam założony cel na ten rok. Jest to też mój najlepszy wynik życiowy w ciągu roku. Taka radość mnie ogarnęła, że postanowiłem zatrzymać się, wyjść z siebie i sam sobie pogratulować :)

Oczywiście nie zatrzymujemy się i ciśniemy ile fabryka dała :P
- DST 52.92km
- Teren 18.00km
- Czas 02:56
- VAVG 18.04km/h
- HRmax 174 ( 90%)
- HRavg 136 ( 70%)
- Sprzęt GT Avalanche 1.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Świąteczna "krótka" przejażdżka
Umówiłem się z ekipą w postaci Krzycha, Grzecha i Mariusza na poobżerską przejażdżkę po asfaltach z racji dużego prawdopodobieństwa wystąpienia zabłocenia na polnych szlakach. Ruszyliśmy jak zwykle prawie planowo :P Najpierw atak na Witkowo przez Bieślin, Gaj, Sokołowo, Ćwierdzin, by później stwierdzić, że mało nam i odbiliśmy z Witkowa na Trzuskołoń, gdzie pożegnaliśmy się z Mariuszem (miał ograniczony czas). W trójkę dojechaliśmy do Gniezna przez NWN, Kędzierzyn, Osiniec. Zdjęcie na rynku i można dalej lecieć:

Udaliśmy się w stronę ulicy Żabiej, by przebić się spokojniejszą ulicą na Winiary. Po drodze na skrzyżowaniu DK5 i DW190 byliśmy też świadkami kolizji drogowej, która o dziwo wyglądała groźniej niż się skończyła. Dalej przejazd przez skrzyżowanie i atak na Strzyżewa, Jastrzębowo, Niewolno i z powrotem do domu.
Przy okazji mogłem przetestować nowy nabytek jakim jest używany licznik Sigma 16.12 STS CAD.

Od mojego dotychczasowego Sigma 16.12 różni się tym, że czujniki prędkości i kadencji łączą się z nim bezprzewodowo. W prawdzie mogłem do 16.12 dokupić przewodowy czujnik kadencji i mieć to samo z przewodami, ale dostałem licznik w dobrej cenie z zestawem na dwa rowery, więc nie było się co zastanawiać. Wszystko działa dosyć fajnie. Już kilka obrotów kół lub korby powoduje połączenie się z licznikiem i naliczanie kilometrów. No i plus, że zredukowałem jakieś rzeczy, które mogą się zepsuć (już kilka razy przewód mi się zerwał/przetarł), ale łatwiej teraz zgubić któryś czujnik. Teraz już prawie jestem w pełni oczujnikowany :P Brakuje tylko altimetru i pomiaru mocy, który jest zbyt drogi jak na moje potrzeby. Może kiedyś się jakiegoś ROXa sprawi... Pozostało tylko kupić wiadro baterii CR2032 i można jeździć :P

Udaliśmy się w stronę ulicy Żabiej, by przebić się spokojniejszą ulicą na Winiary. Po drodze na skrzyżowaniu DK5 i DW190 byliśmy też świadkami kolizji drogowej, która o dziwo wyglądała groźniej niż się skończyła. Dalej przejazd przez skrzyżowanie i atak na Strzyżewa, Jastrzębowo, Niewolno i z powrotem do domu.
Przy okazji mogłem przetestować nowy nabytek jakim jest używany licznik Sigma 16.12 STS CAD.

Od mojego dotychczasowego Sigma 16.12 różni się tym, że czujniki prędkości i kadencji łączą się z nim bezprzewodowo. W prawdzie mogłem do 16.12 dokupić przewodowy czujnik kadencji i mieć to samo z przewodami, ale dostałem licznik w dobrej cenie z zestawem na dwa rowery, więc nie było się co zastanawiać. Wszystko działa dosyć fajnie. Już kilka obrotów kół lub korby powoduje połączenie się z licznikiem i naliczanie kilometrów. No i plus, że zredukowałem jakieś rzeczy, które mogą się zepsuć (już kilka razy przewód mi się zerwał/przetarł), ale łatwiej teraz zgubić któryś czujnik. Teraz już prawie jestem w pełni oczujnikowany :P Brakuje tylko altimetru i pomiaru mocy, który jest zbyt drogi jak na moje potrzeby. Może kiedyś się jakiegoś ROXa sprawi... Pozostało tylko kupić wiadro baterii CR2032 i można jeździć :P
- DST 68.62km
- Czas 02:56
- VAVG 23.39km/h
- HRmax 191 ( 95%)
- HRavg 160 ( 80%)
- Sprzęt GT Avalanche 1.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 16 grudnia 2017
Do Gniezna i z powrotem
Do Gniezna pojechałem obejrzeć choinkę i inne duperele na rynku. Przy okazji przetestowałem nowy narzędź do badania tętna a.k.a. pulsometr - model Polar FT1.

Jest to najniższy model Polara jaki istnieje z funkcją mierzenia tętna w czasie rzeczywistym i wyświetlaniu po zakończonym treningu wartości średniej i maksymalnej. Nic nadzwyczajnego. Wybrałem ten model bo jest tani, a nie zależy mi na rejestrowaniu wykresu czy innych bajerów. Już przy pierwszej wycieczce odczułem komfort używania takiego urządzenia. Dokładnie widać kiedy za chwilę zdechnę, a kiedy mogę przydepnąć. Super sprawa. Polecam wszystkim i żałuję, że wcześniej sobie nie sprawiłem.
Ponadto żałuję, że zapuściłem się w teren - jedna wielka breja. W przeciągu tych kilku kilometrów sprawiłem sobie błotną kąpiel roweru i obowiązkowe czyszczenie wszystkiego. Wyjątkowo dużo deszczu spadło w tym roku...

Jest to najniższy model Polara jaki istnieje z funkcją mierzenia tętna w czasie rzeczywistym i wyświetlaniu po zakończonym treningu wartości średniej i maksymalnej. Nic nadzwyczajnego. Wybrałem ten model bo jest tani, a nie zależy mi na rejestrowaniu wykresu czy innych bajerów. Już przy pierwszej wycieczce odczułem komfort używania takiego urządzenia. Dokładnie widać kiedy za chwilę zdechnę, a kiedy mogę przydepnąć. Super sprawa. Polecam wszystkim i żałuję, że wcześniej sobie nie sprawiłem.
Ponadto żałuję, że zapuściłem się w teren - jedna wielka breja. W przeciągu tych kilku kilometrów sprawiłem sobie błotną kąpiel roweru i obowiązkowe czyszczenie wszystkiego. Wyjątkowo dużo deszczu spadło w tym roku...
- DST 41.36km
- Teren 6.00km
- Czas 01:55
- VAVG 21.58km/h
- HRmax 192 ( 96%)
- HRavg 167 ( 83%)
- Sprzęt GT Avalanche 1.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 3 grudnia 2017
Trochę terenowo - zimowo
Były dzień wcześniej asfalty, to przyszło wytestować jazdę na lawince w wersji 1.0 po terenie. W prawdzie jeździłem nim 15 tys. km przez kilka lat zanim zmieniłem na nowszy model, ale już się zapomniało po całym sezonie co oznacza przyjemność z jazdy na nim. Na trasę ustawiłem się z Grzegorzem, który wybrał rower do zastosowań ciężkich (mowa o rozmiarze 27,5+), co pozwoliło mi dorównać mu tempa :P Tak jak i wcześniej już zdążyłem zauważyć: GT jest tak samo szybki albo i szybszy na asfalcie jak KROSS, ale za to w terenie nie dorównuje mu ani na krok. Po prostu na drogach nieutwardzonych rower się zatrzymuje i koniec. Trzeba wsadzić więcej siły na pedałowanie. Co nie oznacza, że jeździ się nim źle :) Trasa przez Święte -> jezioro Wierzbiczany -> Skarpa -> Jankowo Dolne -> szutry przy DK15 -> Wełnica -> Strzyżewa -> Kozłowo -> Rudki.
- DST 36.30km
- Teren 16.00km
- Czas 01:50
- VAVG 19.80km/h
- Sprzęt GT Avalanche 1.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Asfaltowe zasuwanie z ekipą
Po pracy i obiedzie ruszyłem szybko ogarnąć lawinę do piwnicy celem rozruszania jej z ekipą w postaci: Grzegorz, Kacper, Mariusz, Krzysztof i Bobiko, na asfaltowych okolicznych ścieżkach. Tempo jak zwykle zabójcze, ale dałem jakoś radę. Trasa wiodła przez Ostrowite -> Gaj -> Skorzęcin wieś -> Witkowo -> Niechanowo -> Trzuskołoń -> Miaty. Rower zdaje się być w stanie gotowości przez cały rok :)
- DST 64.46km
- Czas 02:32
- VAVG 25.44km/h
- Sprzęt GT Avalanche 1.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Trip do Biskupina
W niedzielę wybraliśmy się z ekipą w składzie: ja, Mariusz, Grzegorz, Kacper do Biskupina. Od początku nie wiedziałem do końca dokąd jedziemy, ale na miejscu sam pomysł spodobał mi się, jako że nigdy w zasadzie mnie tam nie było. Przejazd w pierwszą stronę ciężki z racji syndromu dnia wczorajszego :) W końcu dojeżdżamy do tablicy celu:

A chwilę później do samego muzeum. Sytuacja o tyle ciekawa, że nie zważając na to czy na bramce ktoś jest, czy nie wjechaliśmy tam rowerami praktycznie pod same wrota osady. Przymierzając się do wspólnego zdjęcia z tego przedsięwzięcia zaatakował nas ochroniarz rzeczonego obiektu i nakazał opuszczenie czem prędzej tego miejsca. Uniemożliwił również zrobienie sobie pamiątkowego zdjęcia, więc nie pozostało nam nic innego jak bezkonfliktowo zawinąć ogon i zjeżdżać. Zajechaliśmy tylko pod wjazd do muzeum na chwilę przerwy:

po czym oddaliliśmy się z miejsca zdarzenia. Jeszcze foto gdzieś w drodze:

oraz infiltracja przystanku z tarasem widokowym na okolice w Łysininie, skąd rozlega się przyjemny widok:

Droga powrotna już o wiele lżejsza z racji odpuszczenia kaca :)

A chwilę później do samego muzeum. Sytuacja o tyle ciekawa, że nie zważając na to czy na bramce ktoś jest, czy nie wjechaliśmy tam rowerami praktycznie pod same wrota osady. Przymierzając się do wspólnego zdjęcia z tego przedsięwzięcia zaatakował nas ochroniarz rzeczonego obiektu i nakazał opuszczenie czem prędzej tego miejsca. Uniemożliwił również zrobienie sobie pamiątkowego zdjęcia, więc nie pozostało nam nic innego jak bezkonfliktowo zawinąć ogon i zjeżdżać. Zajechaliśmy tylko pod wjazd do muzeum na chwilę przerwy:

po czym oddaliliśmy się z miejsca zdarzenia. Jeszcze foto gdzieś w drodze:

oraz infiltracja przystanku z tarasem widokowym na okolice w Łysininie, skąd rozlega się przyjemny widok:

Droga powrotna już o wiele lżejsza z racji odpuszczenia kaca :)
- DST 77.65km
- Teren 3.00km
- Czas 03:27
- VAVG 22.51km/h
- Sprzęt Kross Level B8
- Aktywność Jazda na rowerze