Wpisy archiwalne w miesiącu
Luty, 2019
Dystans całkowity: | 353.50 km (w terenie 56.00 km; 15.84%) |
Czas w ruchu: | 18:30 |
Średnia prędkość: | 19.11 km/h |
Liczba aktywności: | 8 |
Średnio na aktywność: | 44.19 km i 2h 18m |
Więcej statystyk |
Poniedziałek, 25 lutego 2019
Rheinspitz/Lustenau
Ostatnia a za razem niezbyt wymagająca wycieczka w tej części delegacji. Postanowiłem odwiedzić miejsca głównie na płaszczyznach. Tak trafiłem do Rheinspitz, czyli swoistego półwyspu czy nawet ostrowa nad jeziorem Bodeńskim przy delcie rzeki Ren. Przy dobrej pogodzie i dobrym aparatem można tam zrobić zdjęcia na tapetę komputera. Tego dnia wyszło mi akurat takie coś:
Natomiast przy okazji innej pieszej wizyty zrobiłem takowe zdjęcie:
Stamtąd już po ciemku pojechałem wzdłuż granicy do Lustenau i nawrotka do Fussach. I to by było na tyle jeśli chodzi o pierwsze 3 tygodnie w Austrii. Mało tego, ale nie miałem możliwości jeździć w tygodniu za dnia i poza tym były też dni przeznaczone na turystykę pieszą czy snowboard :)
Natomiast przy okazji innej pieszej wizyty zrobiłem takowe zdjęcie:
Stamtąd już po ciemku pojechałem wzdłuż granicy do Lustenau i nawrotka do Fussach. I to by było na tyle jeśli chodzi o pierwsze 3 tygodnie w Austrii. Mało tego, ale nie miałem możliwości jeździć w tygodniu za dnia i poza tym były też dni przeznaczone na turystykę pieszą czy snowboard :)
- DST 40.65km
- Teren 7.00km
- Czas 01:50
- VAVG 22.17km/h
- Sprzęt Kross Level B8
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 22 lutego 2019
Bregenz
Tym razem wyjazd bez weny i celu, za to by nabić trochę kilometrów :) Postanowiłem sprawdzić czy na podjeździe do Fluh i Pfänder już stopniało trochę śniegu na tyle, żeby móc przejechać. Niestety... Śniegu nadal sporo. Po drodze natknąłem się na taki dość ciekawy instrument:
Nawet w tle są napisane nuty :)
Kawałek dalej docieram do budowli, którą widać z dołu i znajduje się tuż nad wjazdem do pfändertunnel ciągnącym się wzdłuż całej góry:
Po dojeździe do drogi asfaltowej rozpoczynam zjazd ścieżkami pieszymi do nadbrzeża jeziora Bodeńskiego i stamtąd już wariantem urokliwym do Fussach.
Nawet w tle są napisane nuty :)
Kawałek dalej docieram do budowli, którą widać z dołu i znajduje się tuż nad wjazdem do pfändertunnel ciągnącym się wzdłuż całej góry:
Po dojeździe do drogi asfaltowej rozpoczynam zjazd ścieżkami pieszymi do nadbrzeża jeziora Bodeńskiego i stamtąd już wariantem urokliwym do Fussach.
- DST 27.71km
- Teren 6.00km
- Czas 01:41
- VAVG 16.46km/h
- Sprzęt Kross Level B8
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 21 lutego 2019
Z wizytą w Szwajcarii
Jako, że mieszkałem tymczasowo na granicy trzech państw: Austrii, Niemiec i Szwajcarii (i trochę dalej Lichtensteinu), i dwa pierwsze już lekko zwiedziłem, to postanowiłem w końcu udać się do trzeciego z nich. Najpierw jednak chciałem odwiedzić pobliskie miejscowości Höchst i Gaissau, w których można swobodnie przejechać do Szwajcarii w ramach strefy Schengen. Nic ciekawego jednak tam nie zastałem, jedynie ciekawie zagospodarowane starorzecza rzeki Ren, która oddziela te dwa państwa:
Po przekroczeniu granicy kieruję się na miejscowość Thal, żeby odbić na podjazd i rozpocząć atak na wzniesienie od strony północnej. Już po kilkuset pierwszych metrach rozlega się fajny widok na miasto:
W dalszym ciągu wspinam się, po drodze napotykając punkt widokowy, z którego rozlega się panorama jeziora Bodeńskiego i okolicznych miejscowości:
Dalsza jazda to wspinaczka do najwyższego punktu dzisiejszego wyjazdu, czyli wzniesienia w Heiden, gdzie znajduje się stok narciarski. Jest to położone na wysokości 942 m n.p.m. i dojazd jest w pełni asfaltowy. Od tego momentu zaczynam zjazd do Au przez Oberegg, gdzie z powrotem przejeżdżam do Austrii i wzdłuż rzeki wracam do domu. Po drodze takie klimaty:
Gdyby nie robiło się jeszcze szaro, to w Oberegg odbiłbym do St. Anton, gdzie podobno jest świetnie. Nie mniej jednak pora roku nie sprzyja takim akcjom...
Po przekroczeniu granicy kieruję się na miejscowość Thal, żeby odbić na podjazd i rozpocząć atak na wzniesienie od strony północnej. Już po kilkuset pierwszych metrach rozlega się fajny widok na miasto:
W dalszym ciągu wspinam się, po drodze napotykając punkt widokowy, z którego rozlega się panorama jeziora Bodeńskiego i okolicznych miejscowości:
Dalsza jazda to wspinaczka do najwyższego punktu dzisiejszego wyjazdu, czyli wzniesienia w Heiden, gdzie znajduje się stok narciarski. Jest to położone na wysokości 942 m n.p.m. i dojazd jest w pełni asfaltowy. Od tego momentu zaczynam zjazd do Au przez Oberegg, gdzie z powrotem przejeżdżam do Austrii i wzdłuż rzeki wracam do domu. Po drodze takie klimaty:
Gdyby nie robiło się jeszcze szaro, to w Oberegg odbiłbym do St. Anton, gdzie podobno jest świetnie. Nie mniej jednak pora roku nie sprzyja takim akcjom...
- DST 35.69km
- Teren 1.00km
- Czas 01:53
- VAVG 18.95km/h
- Sprzęt Kross Level B8
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 19 lutego 2019
Dornbirn/Kehlegg
Tego dnia postanowiłem odwiedzić pobliską większą miejscowość Dornbirn leżącą tuż u podnóży Alp. W pierwszą stronę jazda wzdłuż rzeki Ren do Lustenau, gdzie odbijam do Dornbirn trochę się gubiąc gdyż szlak jest trochę słabo oznaczony w centrum. Wyszło na to, że wbiłem się częściowo na ruchliwą dwupasmówkę i cisnąłem ile się tylko dało żeby dotrzeć do jakiegoś sensownego zjazdu. W końcu udało się dojechać do szlaku rowerowego, który miałem zamiar znaleźć i nim podjechałem do kolejki linowej jeżdżącej na szczyt Karren. Do rzeczonego szczytu prowadzi szlak pieszy, w dodatku nadal ośnieżony, więc sobie odpuszczam. Przekraczam za to urokliwy potok górski o nazwie Dornbirner Ache:
Jadę natomiast kawałek na północ, by asfaltową drogą wspiąć się do miejscowości Kehlegg, która leży na wysokości 794 m n.p.m. a więc czekała mnie wspinaczka około 390 m w pionie. Po drodze robi się ciemno i ukazuje mi się przyjemny dość widok, którego zdjęcie nie odda:
Po podjeździe zwiedzam miasteczko składające się z kilku wąskich uliczek i zjeżdżam na dół, by wzdłuż Dornbirner Ache dotrzeć do Lauterach i odbić z powrotem do mieszkania w Fussach. Szkoda że robi się tak szybko ciemno...
Jadę natomiast kawałek na północ, by asfaltową drogą wspiąć się do miejscowości Kehlegg, która leży na wysokości 794 m n.p.m. a więc czekała mnie wspinaczka około 390 m w pionie. Po drodze robi się ciemno i ukazuje mi się przyjemny dość widok, którego zdjęcie nie odda:
Po podjeździe zwiedzam miasteczko składające się z kilku wąskich uliczek i zjeżdżam na dół, by wzdłuż Dornbirner Ache dotrzeć do Lauterach i odbić z powrotem do mieszkania w Fussach. Szkoda że robi się tak szybko ciemno...
- DST 55.36km
- Teren 1.00km
- Czas 02:47
- VAVG 19.89km/h
- Sprzęt Kross Level B8
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 16 lutego 2019
Pfänder/Lindau
Zaległy wpis sprzed 3 miesięcy. Trochę zaniedbałem BS ale stopniowo postaram się nadrobić :)
Na sobotę ustaliłem, że zaatakuję jeden z pobliskich szczytów i przekonam się na własnej skórze o niedostępności terenowych ścieżek. Atak odbył się na szczyt Pfänder, dokąd dojeżdża kolejka linowa, a więc spodziewałem się, że będzie tłoczno. Początkowo dojazd asfaltowy do miejscowości Fluh, która jest częścią Bregenz, na wysokość 747 m n.p.m. Już tutaj zderzyłem się ze ścianą kondycyjną w porównaniu do płaskości wielkopolski i dotychczasowych rekonesansów. Po drodze próbowałem wjechać w ścieżki pieszo - rowerowe, ale nic z tego: takie oto warstwy śniegu zalegają:
Dalej we Fluh zauwazyłem fragment ścieżki stromej, ale już z suchą ziemią, ale niestety kilkadziesiąt metrów wyżej skończyła się i pozostało mi wpychać rower po śliskich topniejących śniegach na płaskich butach. Po drodze nie odmawiam sobie oczywiście zdjęcia na widoki:
Po około pół godziny pchania roweru teren nieco się wyrównuje i zaczynam jechać. Oczom moim ukazuje się widok stacji kolejki linowej w oddali i niewielki szczyt do podjechania. Tak oto znalazłem się na około 1000 m n.p.m.
Na sam szczyt już nie wjeżdżam po asfalcie, tylko zaczynam zjazd po wariancie w pełni asfaltowym ze względów bezpieczeństwa. Tak oto zażywam około pół godziny frajdy z jazdy w dół :) Po drodze zatrzymuję się jeszcze na zboczu klifu w miejscowości Eichenberg, skąd widoki również są zacne:
Po zjeździe już na wypłaszczenia postanawiam wydłużyć sobie wyjazd o odwiedziny wyspy, którą widać na powyższym zdjęciu. Wyspa Lindau znajduje się już w Niemczech, a więc wariantem rowerowym przekraczam tego dnia granicę. Na wyspie można powiedzieć, że jest bajecznie. Docieram do głównego bulwaru nad jeziorem Bodeńskim, który wygląda mniej więcej tak:
Ceny w restauracjach jak na zagraniczne warunki całkiem przyzwoite. Odpoczywam chwilę na ławeczce i wyruszam w drogę powrotną. Tego dnia chciałem zrobić ponad 100 km, ale podjazd całkiem mnie wykończył i odpuściłem sobie.
Na sobotę ustaliłem, że zaatakuję jeden z pobliskich szczytów i przekonam się na własnej skórze o niedostępności terenowych ścieżek. Atak odbył się na szczyt Pfänder, dokąd dojeżdża kolejka linowa, a więc spodziewałem się, że będzie tłoczno. Początkowo dojazd asfaltowy do miejscowości Fluh, która jest częścią Bregenz, na wysokość 747 m n.p.m. Już tutaj zderzyłem się ze ścianą kondycyjną w porównaniu do płaskości wielkopolski i dotychczasowych rekonesansów. Po drodze próbowałem wjechać w ścieżki pieszo - rowerowe, ale nic z tego: takie oto warstwy śniegu zalegają:
Dalej we Fluh zauwazyłem fragment ścieżki stromej, ale już z suchą ziemią, ale niestety kilkadziesiąt metrów wyżej skończyła się i pozostało mi wpychać rower po śliskich topniejących śniegach na płaskich butach. Po drodze nie odmawiam sobie oczywiście zdjęcia na widoki:
Po około pół godziny pchania roweru teren nieco się wyrównuje i zaczynam jechać. Oczom moim ukazuje się widok stacji kolejki linowej w oddali i niewielki szczyt do podjechania. Tak oto znalazłem się na około 1000 m n.p.m.
Na sam szczyt już nie wjeżdżam po asfalcie, tylko zaczynam zjazd po wariancie w pełni asfaltowym ze względów bezpieczeństwa. Tak oto zażywam około pół godziny frajdy z jazdy w dół :) Po drodze zatrzymuję się jeszcze na zboczu klifu w miejscowości Eichenberg, skąd widoki również są zacne:
Po zjeździe już na wypłaszczenia postanawiam wydłużyć sobie wyjazd o odwiedziny wyspy, którą widać na powyższym zdjęciu. Wyspa Lindau znajduje się już w Niemczech, a więc wariantem rowerowym przekraczam tego dnia granicę. Na wyspie można powiedzieć, że jest bajecznie. Docieram do głównego bulwaru nad jeziorem Bodeńskim, który wygląda mniej więcej tak:
Ceny w restauracjach jak na zagraniczne warunki całkiem przyzwoite. Odpoczywam chwilę na ławeczce i wyruszam w drogę powrotną. Tego dnia chciałem zrobić ponad 100 km, ale podjazd całkiem mnie wykończył i odpuściłem sobie.
- DST 67.88km
- Teren 7.00km
- Czas 04:07
- VAVG 16.49km/h
- Sprzęt Kross Level B8
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 14 lutego 2019
Lustenau/Dornbirn
Na drugi wyjazd postanowiłem wybrać się kawałek dalej, ale nadal po płaskim, w celu dalszych oględzin okolic. W pierwszą stronę zbadałem jak wygląda ścieżka wzdłuż rzeki Ren przepływającej w okolicy Bregenz. Stan ścieżki jest wysoko ponad moje oczekiwania (100% asfalt, zero dziur) i przebiega przez granicę Szwajcarii. Jechałem tak wzdłuż 15 km, żeby skręcić na tereny starorzecza i jedną ze ścieżek szwajcarskich. Od razu rzuca mi się w oczy stado owiec wypasanych na łące:
Jeszcze rzut oka na panoramy szwajcarskie:
Po zatoczeniu pętli orientuję się, że wracam do wcześniejszej ścieżki, więc dojeżdżam do miejscowości Lustenau, a stamtąd prosto do pobliskiego Dorbnbirn, za którym zaczynają się prawdziwe austriackie góry. Zarówno w pierwszej miejscowości, jak i w drugiej jest już kompletnie ciemno i nie da się sfotografować telefonem nic ciekawego, więc brak fotek. Dojeżdżam tylko do miejscowości Oberdorf, gdzie zawracam i jadę prosto do domu w Fussach przyjemną 100% asfaltową i oznakowaną ścieżką.
Jeszcze rzut oka na panoramy szwajcarskie:
Po zatoczeniu pętli orientuję się, że wracam do wcześniejszej ścieżki, więc dojeżdżam do miejscowości Lustenau, a stamtąd prosto do pobliskiego Dorbnbirn, za którym zaczynają się prawdziwe austriackie góry. Zarówno w pierwszej miejscowości, jak i w drugiej jest już kompletnie ciemno i nie da się sfotografować telefonem nic ciekawego, więc brak fotek. Dojeżdżam tylko do miejscowości Oberdorf, gdzie zawracam i jadę prosto do domu w Fussach przyjemną 100% asfaltową i oznakowaną ścieżką.
- DST 53.76km
- Teren 7.00km
- Czas 02:35
- VAVG 20.81km/h
- Sprzęt Kross Level B8
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 12 lutego 2019
Rekonesans Bregenz
Od niedzieli na następne trzy tygodnie zostałem zesłany na delegację do stolicy austriackiego Voralbergu, czyli okolic Bregenz, a że zabrałem ze sobą rower, to zamierzam trochę się pokręcić tu i tam :) Na pierwszy wyjazd i strzał biorę rekonesans rowerowy po okolicy głównie po ścieżkach rowerowych i asfaltach, żeby się zaznajomić z dojazdem do najróżniejszych zakątków. Ze wstępnych ustaleń wynika, że z jednej strony na wyciągnięcie ręki, a z drugiej jednak trochę daleko (około 20 km) mam dostępne Alpy i Szwajcarię, gdzie w miarę możliwości można wjechać na rowerze. Z racji tego, że trwa tu nadal sezon zimowy, to ciężko będzie zapuścić się na ścieżki MTB górskie, nie mówiąc o wspinaniu na szczyty. Ponadto kończę tu pracę około 16, więc pozostaje mi raptem dwie godziny na jeżdżenie za dnia. Trudno będzie coś wykrzesać z tych okoliczności, ale będę próbować. Póki co rzut obiektywu aparatu na okolice:
W tle Alpy ze szczytem Karren pośrodku kadru 971 m n.p.m
Bregenzer Ache ciągnąca się pośród gór.
Jak widać, przed ścieżką pieszą na Pfänder (1064 m n.p.m.) wisi oznaczenie, że jest nie odśnieżona, a więc pewnie ślisko.
Na więcej fotek przyjdzie czas :)
W tle Alpy ze szczytem Karren pośrodku kadru 971 m n.p.m
Bregenzer Ache ciągnąca się pośród gór.
Jak widać, przed ścieżką pieszą na Pfänder (1064 m n.p.m.) wisi oznaczenie, że jest nie odśnieżona, a więc pewnie ślisko.
Na więcej fotek przyjdzie czas :)
- DST 38.95km
- Teren 5.00km
- Czas 01:56
- VAVG 20.15km/h
- Sprzęt Kross Level B8
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 1 lutego 2019
Białe Wierzbiczany
Tym razem wybrałem się dookoła jeziora Wierzbiczany zaraz po pracy z racji późnej pory. Najpierw uderzyłem na skarpę pooglądać zmarznięte jezioro:
Następnie śliskim nadal wariantem terenowym do Lubochni, gdzie odbiłem na leśnostradę do Krzyżówki:
Zaraz po tym zdjęciu doznałem gleby na koleinie, po czym szybko się pozbierałem i pojechałem jeszcze do Gaju, by tam odbić na niebieski szlak z jedynką do Miat, a potem w kierunku parku Baba i do domu.
Następnie śliskim nadal wariantem terenowym do Lubochni, gdzie odbiłem na leśnostradę do Krzyżówki:
Zaraz po tym zdjęciu doznałem gleby na koleinie, po czym szybko się pozbierałem i pojechałem jeszcze do Gaju, by tam odbić na niebieski szlak z jedynką do Miat, a potem w kierunku parku Baba i do domu.
- DST 33.50km
- Teren 22.00km
- Czas 01:41
- VAVG 19.90km/h
- Sprzęt GT Avalanche 1.0
- Aktywność Jazda na rowerze