Sobota, 23 maja 2015
Przejażdżka z synem do Puszczykowa
W pierwszą stronę syn chciał lasem, więc Nadwarciańskim Szlakiem Rowerowym. Powrót chciał z kolei szybko, czyli asfaltem.
- DST 37.40km
- Teren 15.00km
- Czas 01:56
- VAVG 19.34km/h
- Sprzęt GT Avalanche 1.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 22 maja 2015
Do przedszkola
- DST 7.30km
- Czas 00:29
- VAVG 15.10km/h
- Sprzęt GT Avalanche 1.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 19 maja 2015
Do przedszkola
- DST 4.00km
- Czas 00:17
- VAVG 14.12km/h
- Sprzęt GT Avalanche 1.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 16 maja 2015
Poznań -> Kołobrzeg w jedną noc
Jakiś tydzień wstecz zauważam, że organizowany jest wyjazd w jedną noc nad morze przez grupę Travel & Cycle Team z Poznania. Postanawiam podjąć wyzwanie, jako że i tak planowałem podobny wyjazd w tym roku. Na miejscu stawia się 12 osób:

8 osób jedzie na rowerach szosowych, a 4 (w tym ja) na rowerach MTB. Wyruszamy o godzinie 19:15 spod technikum na Ogrodach w kierunku Szamotuł. Już kilka kilometrów od startu zdarza się pierwszy wypadek dzisiejszego dnia w wyniku łańcucha zahamowań rowerów poprzedzających ofiarę. Poniżej opatrywanie rany:

Kraksa jednak nie była na tyle poważna, żeby nie jechać dalej i po chwili ogarnięcia się ruszamy dalej.

Odcinek Poznań - Szamotuły przebiega sprawnie i szybko. Średnia około 28 km/h i jeszcze wszyscy dają radę :) W Szamotułach zaczyna robić się chłodno i postanawiamy ubrać się w cieplejsze rzeczy. Przepak pod znaną siecią dyskontów:

Tutaj Kuba ujawnia swoje drugie oblicze i ubiera się w swój strój superbohatera (pechowo zostawił tarczę w domu) :)

Najadamy się, robimy zapasy, wypróżniamy kawałek dalej i ruszamy w trasę. Od tego momentu zaczyna się robić naprawdę zimno. Temperatura dochodzi do około 6*C a to dopiero początek... Ekipa gdzieś na granicy gminy Obrzycko już w nocy:

Kolejny postój robimy w Czarnkowie, gdzie robimy kolejne zapasy i niektórzy zaczynają się ogrzewać na stacji. Ja wziąłem zapasy ze sobą, więc na żadnym postoju nic nie kupuję. Znowu jedzenie, picie, siku i jechane:

Następnie atakujemy Wałcz, gdzie mija mniej więcej połowa drogi:

Tutaj zaczyna się kulminacja niskiej temperatury, która spada poniżej zera:

Nikt kompletnie nie był przygotowany na takie zimno i robimy częste postoje na ogrzanie się. Już pierwszy postój dłuższy robimy na stacji w Wałczu, gdzie dwie osoby postanawiają zakończyć swoją próbę pokonania tego dystansu i wracają autobusem. Żegnamy się z nimi, po czym ruszamy i 20 km dalej zatrzymujemy się w całodobowej grochówkopodajni, aby przeczekać najzimniejszy moment, jakim był wschód słońca w okolicach 5 rano. Tam postój wynosił już około półtora godziny. Spędziliśmy je na jedzeniu grochówki, flaków, ogrzewaniu przy kominku i krótkiej drzemce.

Zdjęcie ze strony TCT

Zdjęcie ze strony TCT
W dalszą podróż wyruszamy około godziny 6:20 i od tego momentu robi się coraz cieplej. Po drodze mijamy parujące jeziorka:

Kiedy minęliśmy tablicę informującą, że do Kołobrzegu zostało 100 km, wtedy zaczyna się najbardziej męcząca część trasy, czyli podjazdy i zjazdy na zmianę. W tym momencie parę osób ma kryzys, ale reszta ekipy wspiera się nawzajem. Ta część trasy to już typowa walka o to, żeby każdy kilometr tylko przejechać. W miejscowości Połczyn-Zdrój uruchamiam swoje zapasy spaghetti, co wszystkich rozbawia (niektórzy poprzyczepiali do roweru jedzenie, kiedy ja dźwigałem na plecach :P ):

Zdjęcie ze strony TCT
Jakieś 30 km przed celem zaczyna wiać potężny wmordewind, który spowalnia nas do prędkości ok. 18 km/h i wykańcza psychicznie. Był to mój najcięższy kawałek trasy. W końcu docieramy do celu:

Na miejscu jesteśmy około godziny 12:15, więc całkowity czas jazdy wynosił około 17 godzin. Jak widać jest tylko radość na twarzy, nie ma zmęczenia :)
Docieramy na plażę, gdzie cykamy ekipową fotę:

Zjadamy zestaw z rybą w jednej ze smażalni (niektórzy tylko dla niej jechali :) ):

Zdjęcie ze strony TCT
W trakcie jazdy do smażalni zdarza się kolejny wypadek: Paweł, próbujący pokonać krawężnik, ześlizgnął się z niego i skrzywił tylne koło, jednak jemu samemu się nic nie stało. Całe szczęście, że stało się to dopiero w samym Kołobrzegu.
Mateusz postanawia wykąpać się w morzu, czym stał się główną atrakcją plaży:

Jako, że późno dojechaliśmy, mieliśmy mało czasu na pobyt, bo o 14:50 wyruszał pociąg. Ładujemy się do pociągu:

I zaczynamy uzupełniać elektrolity:

W Poznaniu meldujemy się około godziny 20:20 i tam już się rozjeżdżamy w swoje strony.
Podsumowując, wycieczka naprawdę się udała i jestem bardzo zadowolony. Po pierwsze: pobiłem swój rekord co do długości trasy i czasu spędzonego w siodle podczas jednej wycieczki. Jest to moja druga trasa w życiu powyżej 200 km (pierwsza to Pierścień Wokół Poznania). Po drugie: w porównaniu do Pierścienia, trasa wiodła cały czas asfaltem, więc czułem się mniej zmęczony, jednak ogólne zmęczenie wynikało z ponad doby na nogach. Po trzecie: spełniłem jedno ze swoich marzeń rowerowych. Po czwarte: poznałem dużo fajnych osób, którzy podzielają tę samą pasję, a i atmosfera wśród nich jest naprawdę super!
Jednak jest też kilka minusów: Po pierwsze: nie przygotowałem się w 100% na tę trasę i chłopaki wybrali chyba najgorszy termin w Maju/Czerwcu jeśli chodzi o pogodę (każdy z nas na to narzekał i nikt się nie przygotował na to :) ), jednak najważniejsze, że nie padało. Po drugie: jechaliśmy trochę za długo, przez co mało czasu spędziliśmy nad samym morzem i mam niedosyt co do tego.
Dzięki chłopaki za motywację i na pewno jeszcze kiedyś z Wami pojadę!

8 osób jedzie na rowerach szosowych, a 4 (w tym ja) na rowerach MTB. Wyruszamy o godzinie 19:15 spod technikum na Ogrodach w kierunku Szamotuł. Już kilka kilometrów od startu zdarza się pierwszy wypadek dzisiejszego dnia w wyniku łańcucha zahamowań rowerów poprzedzających ofiarę. Poniżej opatrywanie rany:

Kraksa jednak nie była na tyle poważna, żeby nie jechać dalej i po chwili ogarnięcia się ruszamy dalej.

Odcinek Poznań - Szamotuły przebiega sprawnie i szybko. Średnia około 28 km/h i jeszcze wszyscy dają radę :) W Szamotułach zaczyna robić się chłodno i postanawiamy ubrać się w cieplejsze rzeczy. Przepak pod znaną siecią dyskontów:

Tutaj Kuba ujawnia swoje drugie oblicze i ubiera się w swój strój superbohatera (pechowo zostawił tarczę w domu) :)

Najadamy się, robimy zapasy, wypróżniamy kawałek dalej i ruszamy w trasę. Od tego momentu zaczyna się robić naprawdę zimno. Temperatura dochodzi do około 6*C a to dopiero początek... Ekipa gdzieś na granicy gminy Obrzycko już w nocy:

Kolejny postój robimy w Czarnkowie, gdzie robimy kolejne zapasy i niektórzy zaczynają się ogrzewać na stacji. Ja wziąłem zapasy ze sobą, więc na żadnym postoju nic nie kupuję. Znowu jedzenie, picie, siku i jechane:

Następnie atakujemy Wałcz, gdzie mija mniej więcej połowa drogi:

Tutaj zaczyna się kulminacja niskiej temperatury, która spada poniżej zera:

Nikt kompletnie nie był przygotowany na takie zimno i robimy częste postoje na ogrzanie się. Już pierwszy postój dłuższy robimy na stacji w Wałczu, gdzie dwie osoby postanawiają zakończyć swoją próbę pokonania tego dystansu i wracają autobusem. Żegnamy się z nimi, po czym ruszamy i 20 km dalej zatrzymujemy się w całodobowej grochówkopodajni, aby przeczekać najzimniejszy moment, jakim był wschód słońca w okolicach 5 rano. Tam postój wynosił już około półtora godziny. Spędziliśmy je na jedzeniu grochówki, flaków, ogrzewaniu przy kominku i krótkiej drzemce.

Zdjęcie ze strony TCT

Zdjęcie ze strony TCT
W dalszą podróż wyruszamy około godziny 6:20 i od tego momentu robi się coraz cieplej. Po drodze mijamy parujące jeziorka:

Kiedy minęliśmy tablicę informującą, że do Kołobrzegu zostało 100 km, wtedy zaczyna się najbardziej męcząca część trasy, czyli podjazdy i zjazdy na zmianę. W tym momencie parę osób ma kryzys, ale reszta ekipy wspiera się nawzajem. Ta część trasy to już typowa walka o to, żeby każdy kilometr tylko przejechać. W miejscowości Połczyn-Zdrój uruchamiam swoje zapasy spaghetti, co wszystkich rozbawia (niektórzy poprzyczepiali do roweru jedzenie, kiedy ja dźwigałem na plecach :P ):

Zdjęcie ze strony TCT
Jakieś 30 km przed celem zaczyna wiać potężny wmordewind, który spowalnia nas do prędkości ok. 18 km/h i wykańcza psychicznie. Był to mój najcięższy kawałek trasy. W końcu docieramy do celu:

Na miejscu jesteśmy około godziny 12:15, więc całkowity czas jazdy wynosił około 17 godzin. Jak widać jest tylko radość na twarzy, nie ma zmęczenia :)
Docieramy na plażę, gdzie cykamy ekipową fotę:

Zjadamy zestaw z rybą w jednej ze smażalni (niektórzy tylko dla niej jechali :) ):

Zdjęcie ze strony TCT
W trakcie jazdy do smażalni zdarza się kolejny wypadek: Paweł, próbujący pokonać krawężnik, ześlizgnął się z niego i skrzywił tylne koło, jednak jemu samemu się nic nie stało. Całe szczęście, że stało się to dopiero w samym Kołobrzegu.
Mateusz postanawia wykąpać się w morzu, czym stał się główną atrakcją plaży:

Jako, że późno dojechaliśmy, mieliśmy mało czasu na pobyt, bo o 14:50 wyruszał pociąg. Ładujemy się do pociągu:

I zaczynamy uzupełniać elektrolity:

W Poznaniu meldujemy się około godziny 20:20 i tam już się rozjeżdżamy w swoje strony.
Podsumowując, wycieczka naprawdę się udała i jestem bardzo zadowolony. Po pierwsze: pobiłem swój rekord co do długości trasy i czasu spędzonego w siodle podczas jednej wycieczki. Jest to moja druga trasa w życiu powyżej 200 km (pierwsza to Pierścień Wokół Poznania). Po drugie: w porównaniu do Pierścienia, trasa wiodła cały czas asfaltem, więc czułem się mniej zmęczony, jednak ogólne zmęczenie wynikało z ponad doby na nogach. Po trzecie: spełniłem jedno ze swoich marzeń rowerowych. Po czwarte: poznałem dużo fajnych osób, którzy podzielają tę samą pasję, a i atmosfera wśród nich jest naprawdę super!
Jednak jest też kilka minusów: Po pierwsze: nie przygotowałem się w 100% na tę trasę i chłopaki wybrali chyba najgorszy termin w Maju/Czerwcu jeśli chodzi o pogodę (każdy z nas na to narzekał i nikt się nie przygotował na to :) ), jednak najważniejsze, że nie padało. Po drugie: jechaliśmy trochę za długo, przez co mało czasu spędziliśmy nad samym morzem i mam niedosyt co do tego.
Dzięki chłopaki za motywację i na pewno jeszcze kiedyś z Wami pojadę!
- DST 285.50km
- Teren 1.00km
- Czas 12:35
- VAVG 22.69km/h
- Sprzęt GT Avalanche 1.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 13 maja 2015
Dookoła jeziora Swarzędzkiego
- DST 29.20km
- Teren 13.00km
- Czas 01:14
- VAVG 23.68km/h
- Sprzęt GT Avalanche 1.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 11 maja 2015
Powrót z pociągu w Poznaniu
Świeżo po wymianie kasety i łańcucha. Do wymiany doszły też średni i duży blat korby, bo przy mocniejszym depnięciu przeskakiwał łańcuch
- DST 5.00km
- Czas 00:19
- VAVG 15.79km/h
- Sprzęt GT Avalanche 1.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 9 maja 2015
Dookoła jeziora Powidzkiego
Dnia dzisiejszego miałem nieodpartą ochotę na trzycyfrowy wynik. Jak mi się zachciało, tak zrobiłem. Na cel obrałem objechanie jeziora Powidzkiego. Dojechałem do Anastazewa przez Powidzki Park Krajobrazowy i udałem się do Tręb Starych zobaczyć co się dzieje na plaży. Tam zaledwie kilka osób i jeden nurek, a tak prezentuje się plaża z wyspą w tle:

Później ruszyłem z powrotem i udałem się wzdłuż wschodniego brzegu jeziora Powidzkiego. Niestety wybrałem nie tą drogę (bliżej jeziora) i do samego Kosewa walczyłem z grząskimi piaskami jadąc na zmianę 13 km/h i prowadząc rower. Przekonałem się dzięki temu dlaczego niebieski szlak został wytyczony dalszą drogą :) Po drodze zajechałem w odnogę i dotarłem do łowiska z pomostem bez desek. Tak mnie pokusił, że postanowiłem wejść na niego:

W Kosewie uzupełniam kalorie, wodę i ruszam dalej. Na jednym końcu jeziora zaczyna się szlak prowadzący do Nadwarciańskiego Parku Krajobrazowego i uznałem to za jeden z celów rowerowych na niedaleką przyszłość:

Następnie bez przerwy do Powidza. Dosyć nieźle został odnowiony tamtejszy ośrodek. Postawili siłownię zewnętrzną, wybrukowali wszystko na nowo, nasadzili trawy... Niezła konkurencja dla Skorzęcina :) Wzdłuż torów dotarłem do Przybrodzina, ale tam kompletne pustki:

Do Anastazewa dokręcam już kilometry dla formalności i wracam tą samą drogą, którą przyjechałem. Do domu docieram dosłownie kilka minut przed deszczem, a w Jerzykowie mogłem zaobserwować potężne wyładowania atmosferyczne. Na otwartej przestrzeni naprawdę robią wrażenie takie błyski.

Później ruszyłem z powrotem i udałem się wzdłuż wschodniego brzegu jeziora Powidzkiego. Niestety wybrałem nie tą drogę (bliżej jeziora) i do samego Kosewa walczyłem z grząskimi piaskami jadąc na zmianę 13 km/h i prowadząc rower. Przekonałem się dzięki temu dlaczego niebieski szlak został wytyczony dalszą drogą :) Po drodze zajechałem w odnogę i dotarłem do łowiska z pomostem bez desek. Tak mnie pokusił, że postanowiłem wejść na niego:

W Kosewie uzupełniam kalorie, wodę i ruszam dalej. Na jednym końcu jeziora zaczyna się szlak prowadzący do Nadwarciańskiego Parku Krajobrazowego i uznałem to za jeden z celów rowerowych na niedaleką przyszłość:

Następnie bez przerwy do Powidza. Dosyć nieźle został odnowiony tamtejszy ośrodek. Postawili siłownię zewnętrzną, wybrukowali wszystko na nowo, nasadzili trawy... Niezła konkurencja dla Skorzęcina :) Wzdłuż torów dotarłem do Przybrodzina, ale tam kompletne pustki:

Do Anastazewa dokręcam już kilometry dla formalności i wracam tą samą drogą, którą przyjechałem. Do domu docieram dosłownie kilka minut przed deszczem, a w Jerzykowie mogłem zaobserwować potężne wyładowania atmosferyczne. Na otwartej przestrzeni naprawdę robią wrażenie takie błyski.
- DST 100.90km
- Teren 42.00km
- Czas 04:58
- VAVG 20.32km/h
- Sprzęt GT Avalanche 1.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 8 maja 2015
Do Wydartowa i z powrotem
Po ponad tygodniowej przerwie musiałem wsiąść na rower po powrocie z Poznania na krótką przejażdżkę :) Do Wydartowa starą krajówką, powrót przez Duszno
- DST 27.40km
- Teren 5.00km
- Czas 01:28
- VAVG 18.68km/h
- Sprzęt GT Avalanche 1.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 27 kwietnia 2015
Do pracy/z pracy
W drodze powrotnej ucieczka przed chmurą burzową, która biegła wzdłuż mojej drogi. Do domu udaje mi się wrócić jeszcze suchym, natomiast 10 minut później burza ta wraz z deszczem dociera do Trzemeszna
- DST 41.50km
- Teren 11.00km
- Czas 01:48
- VAVG 23.06km/h
- Sprzęt GT Avalanche 1.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 26 kwietnia 2015
Rajd rowerowy z parku Baba do Gaju + Gołąbki, Duszno
Razem z Robertem, za sprawą Mateusza, wybraliśmy się na rajd spod parku Baba do Gaju drogami asfaltowymi, gdzie zaznaliśmy posiłku i pojechaliśmy z powrotem. Po obiedzie wyciągnąłem Patryka na przejażdżkę na Gołąbki i powrót przez Duszno, zahaczając o wieżę widokową. Na Gołąbkach taki zachód:

- DST 51.90km
- Teren 14.00km
- Czas 02:58
- VAVG 17.49km/h
- Sprzęt GT Avalanche 1.0
- Aktywność Jazda na rowerze