Sylwestrowy Rajd Rowerowy/PODSUMOWANIE ROKU 2016
Ostatni wyjazd w tym roku to sylwestrowy rajd organizowany przez Stowarzyszenie Pod Żaglami we współpracy z Mariuszem i Kacprem jako wymyślających trasę i dopinających szczegółów. Wyjazd planowany na godzinę 9 został opóźniony na moje szczęście o 20 minut ze względu na awarię maszyny jednego z uczestników. Na szczęście, bo sam dotarłem tam 5 minut po planowanym starcie. Trasa wiodła przez Miaty do Krzyżówki z uwzględnieniem zboczenia z trasy do lasu. Później leśnostradą dotarliśmy do Kujawek, gdzie zrobiliśmy ognisko, piekliśmy kiełbaski i uczciliśmy rozpoczęcie nowego roku szampanem. Po pikniku ruszyliśmy jeszcze na skarpę, gdzie ponapawaliśmy się widokami na jezioro. Różnica temperatur pomiędzy Kujawkami i skarpą wynosiła 7*C więc skostniałe kończyny można było tam odmrozić :) Kilka fotek mojego autorstwa z tegoż wyjazdu:






Jako że rok w tym miejscu dobiega końca, czas na jego podsumowanie. Na początek parę statystyk:
Rok uważam za rowerowo udany. Mimo, że liczba kilometrów jest mniejsza o blisko 1/5 w stosunku do wcześniejszego, to i tak jestem zadowolony z dystansu, biorąc pod uwagę pogodę jaką mieliśmy cały rok (praktycznie u wszystkich rowerzystów zauważam tendencję spadkową liczby km). Co najważniejsze w tym roku - udało się spełnić jedno z rowerowych marzeń, czyli wyprawę wzdłuż polskiego wybrzeża! Wyjazd nie wyszedł tak jak sobie go wyobrażałem ze względu na szereg przeszkód, jednak była to niesamowita przygoda i marzenie wielu. Ponadto udało się zaliczyć szereg stałych punktów rocznych, m. in. nad morze w jeden dzień, pętlę wokół Poznania. Oprócz tego nie zaliczyłem jakichś szczególnie fajnych wycieczek, a szkoda. Jednak bilans zadowolenia z roku rowerowego jest zdecydowanie dodatni.
Na przyszły rok liczę po cichu na znaczne zwiększenie liczby kilometrów - motywatorem do tego typu działań jest zwiększenie odległości do pracy, co będzie mnie popychało do tego, by odstawić smrodochód i wsiąść na rower. Ponadto planuję kilka dłuższych wycieczek w zakątki Wielkopolski i Kujaw w stylu jazda w jedną stronę, powrót pociągiem. Na urlop chciałbym udać się na południe Polski z rowerem i zaliczyć single pod Smrkiem, być może Śnieżkę i inne rejony za jednym wyjazdem - czas pokaże.
Na koniec winszuję wszystkim czytającym poprawę wszelkich statystyk (nie tylko rowerowych), zadowolenia z każdej chwili na rowerze i w życiu oraz wszystkiego dobrego!






Jako że rok w tym miejscu dobiega końca, czas na jego podsumowanie. Na początek parę statystyk:
Ilość przejechanych kilometrów: 4070,63 km
Czas jazdy: 207 godzin i 10 minut (8 dni 15 godzin i 10 minut)
Ilość wyjazdów: 153 razy
Średni dystans wyjazdu: 26,61 km
Średnio czas wyjazdu: 1 godzina 21 minut
Średnia prędkość w roku: 19,65 km/h
Najdłuższa wycieczka sezonu: 273 km (Poznań -> Kołobrzeg w jedną noc)
Ilość wyjazdów powyżej 100 km: 5 razy
Ilość wyjazdów powyżej 200 km: 2 razy
Ilość wypadków: 0 (a przynajmniej sobie nie przypominam)
Czas jazdy: 207 godzin i 10 minut (8 dni 15 godzin i 10 minut)
Ilość wyjazdów: 153 razy
Średni dystans wyjazdu: 26,61 km
Średnio czas wyjazdu: 1 godzina 21 minut
Średnia prędkość w roku: 19,65 km/h
Najdłuższa wycieczka sezonu: 273 km (Poznań -> Kołobrzeg w jedną noc)
Ilość wyjazdów powyżej 100 km: 5 razy
Ilość wyjazdów powyżej 200 km: 2 razy
Ilość wypadków: 0 (a przynajmniej sobie nie przypominam)
Rok uważam za rowerowo udany. Mimo, że liczba kilometrów jest mniejsza o blisko 1/5 w stosunku do wcześniejszego, to i tak jestem zadowolony z dystansu, biorąc pod uwagę pogodę jaką mieliśmy cały rok (praktycznie u wszystkich rowerzystów zauważam tendencję spadkową liczby km). Co najważniejsze w tym roku - udało się spełnić jedno z rowerowych marzeń, czyli wyprawę wzdłuż polskiego wybrzeża! Wyjazd nie wyszedł tak jak sobie go wyobrażałem ze względu na szereg przeszkód, jednak była to niesamowita przygoda i marzenie wielu. Ponadto udało się zaliczyć szereg stałych punktów rocznych, m. in. nad morze w jeden dzień, pętlę wokół Poznania. Oprócz tego nie zaliczyłem jakichś szczególnie fajnych wycieczek, a szkoda. Jednak bilans zadowolenia z roku rowerowego jest zdecydowanie dodatni.
Na przyszły rok liczę po cichu na znaczne zwiększenie liczby kilometrów - motywatorem do tego typu działań jest zwiększenie odległości do pracy, co będzie mnie popychało do tego, by odstawić smrodochód i wsiąść na rower. Ponadto planuję kilka dłuższych wycieczek w zakątki Wielkopolski i Kujaw w stylu jazda w jedną stronę, powrót pociągiem. Na urlop chciałbym udać się na południe Polski z rowerem i zaliczyć single pod Smrkiem, być może Śnieżkę i inne rejony za jednym wyjazdem - czas pokaże.
Na koniec winszuję wszystkim czytającym poprawę wszelkich statystyk (nie tylko rowerowych), zadowolenia z każdej chwili na rowerze i w życiu oraz wszystkiego dobrego!
- DST 30.48km
- Teren 13.00km
- Czas 01:58
- VAVG 15.50km/h
- Sprzęt GT Avalanche 1.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 30 grudnia 2016
Dookoła jeziora Kamienieckiego
Pogoda bardzo dopisała, dzień wolny od pracy, więc grzechem byłoby nie wyjść na rower. Postanowiłem objechać jezioro Kamienieckie dookoła i ponapawać się kujawskimi widokami. Jak też pomyślałem, tak uczyniłem. Najpierw jednak postanowiłem pojechać na odbiór nowego odcinka ścieżki rowerowej od Paroca do stacji Orlen. Muszę przyznać, że robota zrobiona dobrze. Ścieżkę odbieram:

Po tym ruszyłem zrobić rundkę terenową w parku Baba i pognałem przez Trzemżal i Szydłowo do Kamieńca. Skręt w lewo, kilka kilometrów i osiągam czoło jeziora:

Po chwili skręt w prawo w kierunku Kamionki, gdzie można oglądać jezioro w całej swojej okazałości:

Za Kamionką skręcam w "centrum" Ostrówka, by po chwili skręcić w las i zabłądzić, dojeżdżając do czterech ambon i stada uli oraz braku dalszej możliwości jazdy. Zmuszony jestem cofnąć i pognać fajną wąską leśną ścieżką za jakimś rowerzystą, który pewnie znał teren. Po chwili dojechałem już do drugiego czoła jeziora:

Dalsza jazda szlakiem czerwonym przez Rękawczyn do Słowikowa, skręt do Jerzykowa i postanowiłem wydłużyć sobie wycieczkę przez Ostrowite Prym. do Gaju szlakiem niebieskim przyjemnym terenem. Po drodze mijam taką fajną maszynerię do ładowania buraków - nabiera jakby na szypę całą stertę buraków i wrzuca je na przyczepę:

Dalej już drogami polnymi do Trzemeszna.

Po tym ruszyłem zrobić rundkę terenową w parku Baba i pognałem przez Trzemżal i Szydłowo do Kamieńca. Skręt w lewo, kilka kilometrów i osiągam czoło jeziora:

Po chwili skręt w prawo w kierunku Kamionki, gdzie można oglądać jezioro w całej swojej okazałości:

Za Kamionką skręcam w "centrum" Ostrówka, by po chwili skręcić w las i zabłądzić, dojeżdżając do czterech ambon i stada uli oraz braku dalszej możliwości jazdy. Zmuszony jestem cofnąć i pognać fajną wąską leśną ścieżką za jakimś rowerzystą, który pewnie znał teren. Po chwili dojechałem już do drugiego czoła jeziora:

Dalsza jazda szlakiem czerwonym przez Rękawczyn do Słowikowa, skręt do Jerzykowa i postanowiłem wydłużyć sobie wycieczkę przez Ostrowite Prym. do Gaju szlakiem niebieskim przyjemnym terenem. Po drodze mijam taką fajną maszynerię do ładowania buraków - nabiera jakby na szypę całą stertę buraków i wrzuca je na przyczepę:

Dalej już drogami polnymi do Trzemeszna.
- DST 54.58km
- Teren 23.00km
- Czas 02:48
- VAVG 19.49km/h
- Sprzęt GT Avalanche 1.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Powidzki Park Krajobrazowy
Na wtorek zgadaliśmy się z Mariuszem na jakiegoś tripa. Przy spotkaniu na miejscu padło na PPK. Dojechaliśmy wariantem asfaltowym przez Trzemżal i Słowikowo, gdzie wbiliśmy do lasu i dotarliśmy w okolice Grubego Dębu

Stamtąd udaliśmy się do drogi nr 262 w kierunku Orchowa, gdzie zatoczyliśmy pętlę i przecięliśmy leśny dukt, którym wcześniej jechaliśmy. Dalej zielonym szlakiem dojechaliśmy do Skubarczewa. Mniej więcej w tym miejscu odcięło mi prąd, bo nic nie wziąłem na posilenie. Mariusz zapodał cukierka który parę kilometrów później dopiero wszedł w nogi i bez problemów przez Kinno, Jerzykowo i Ostrowite dojechaliśmy do domu.

Stamtąd udaliśmy się do drogi nr 262 w kierunku Orchowa, gdzie zatoczyliśmy pętlę i przecięliśmy leśny dukt, którym wcześniej jechaliśmy. Dalej zielonym szlakiem dojechaliśmy do Skubarczewa. Mniej więcej w tym miejscu odcięło mi prąd, bo nic nie wziąłem na posilenie. Mariusz zapodał cukierka który parę kilometrów później dopiero wszedł w nogi i bez problemów przez Kinno, Jerzykowo i Ostrowite dojechaliśmy do domu.
- DST 45.24km
- Teren 11.00km
- Czas 02:09
- VAVG 21.04km/h
- Sprzęt GT Avalanche 1.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 3 grudnia 2016
Jezioro Powidzkie
Za oknem słońce przebijało się przez szarugę więc trzeba było pojeździć. Za cel obrałem sobie dotrzeć do Przybrodzina i stamtąd udać się przy torach do Powidza. Jak też pomyślałem, tak uczyniłem. W pierwszą stronę przez Ostrowite, Kinno, lasem do Wylatkowa i tam już prosta droga. Dramatyczny stan wody w Przybrodzinie niszczy całkowicie klimat tej plaży:

Pomyśleć że za kilka do kilkunastu lat taki widok już nie będzie możliwy...

Po głębokich przemyśleniach ruszyłem dalej. W Powidzu niski stan wody nie rzuca się tak bardzo w oczy:


Ciekawostka jaką zobaczyłem i to całkiem fajna to ustawili przy alejce wzdłuż jeziora figury ryb jakie występują w naszych wodach z opisem:


Powrót przez Skorzęcin i las, w którym kolejny tydzień z rzędu natrafiam na całe stado myśliwych (z 50 sztuk) tym razem już po polowaniu. Mieli na pace kilka dorodnych sztuk dzików upolowane. Kiedy wyjeżdżałem już z lasu usłyszałem gdzieś w oddali spore salwy więc możliwe, że w momencie kiedy przejeżdżałem po prostu przenosili się do innego miejsca. Strach po tych lasach teraz jeździć. Mam nadzieję, że ten chory odstrzał się niedługo skończy...

Pomyśleć że za kilka do kilkunastu lat taki widok już nie będzie możliwy...

Po głębokich przemyśleniach ruszyłem dalej. W Powidzu niski stan wody nie rzuca się tak bardzo w oczy:


Ciekawostka jaką zobaczyłem i to całkiem fajna to ustawili przy alejce wzdłuż jeziora figury ryb jakie występują w naszych wodach z opisem:


Powrót przez Skorzęcin i las, w którym kolejny tydzień z rzędu natrafiam na całe stado myśliwych (z 50 sztuk) tym razem już po polowaniu. Mieli na pace kilka dorodnych sztuk dzików upolowane. Kiedy wyjeżdżałem już z lasu usłyszałem gdzieś w oddali spore salwy więc możliwe, że w momencie kiedy przejeżdżałem po prostu przenosili się do innego miejsca. Strach po tych lasach teraz jeździć. Mam nadzieję, że ten chory odstrzał się niedługo skończy...
- DST 52.65km
- Teren 19.00km
- Czas 02:40
- VAVG 19.74km/h
- Sprzęt GT Avalanche 1.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 27 listopada 2016
Dookoła j. Wierzbiczany + Skorzęcin
Umówiłem się z Patrykiem na krótką przejażdżkę z racji tego, że była godzina 11:00, a kolega szedł na popołudniu do pracy. Postanowiliśmy objechać jezioro Wierzbiczany, gdzie pokazałem mu skarpę, której nigdy wcześniej nie widział. Widok wyglądał mniej więcej tak:

Z Lubochni pojechaliśmy singlem wzdłuż jeziora, gdzie z kolei widok rozlegał się taki:

Dalej niebieskim szlakiem z jedynką dojechaliśmy do Miat. Ja miałem mało, a Patryk musiał się zbierać, więc on pojechał do Trzemeszna a ja lasem przemknąłem do Gaju, by kilka kilometrów dalej znów wbić do powidzkich lasów i dojechać do Skorzęcina:

Ze Skorzęcina pojechałem trasą Winter Race do Kinna, skąd już resztę drogi jechałem pod okropny wmordewind spowalniający mnie do 15 km/h.

Z Lubochni pojechaliśmy singlem wzdłuż jeziora, gdzie z kolei widok rozlegał się taki:

Dalej niebieskim szlakiem z jedynką dojechaliśmy do Miat. Ja miałem mało, a Patryk musiał się zbierać, więc on pojechał do Trzemeszna a ja lasem przemknąłem do Gaju, by kilka kilometrów dalej znów wbić do powidzkich lasów i dojechać do Skorzęcina:

Ze Skorzęcina pojechałem trasą Winter Race do Kinna, skąd już resztę drogi jechałem pod okropny wmordewind spowalniający mnie do 15 km/h.
- DST 54.82km
- Teren 27.00km
- Czas 02:53
- VAVG 19.01km/h
- Sprzęt GT Avalanche 1.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 21 listopada 2016
Do pracy/z pracy
Pierwszy dojazd do pracy z Trzemeszna. Dzień wcześniej umyłem rower i nasmarowałem łańcuch, by w okolicach żwirowni w Wymysłowie uj***ć go na nowo, przejeżdżając kilkasetmetrową błotną polną. Trzeba będzie na wiosnę obrać trochę inny wariant trasy niż ta optymalna droga. Dodatkowo koło wieży na Wierzbiczanach pogoniły mnie dwa kundle, z czego jeden złapał mnie raz za buta. Na szczęście odczepiły się, kiedy minął mnie samochód z naprzeciwka. Przekleństwo te psy... Droga powrotna przez Osiniec, Krzyżówkę i Miaty
- DST 40.59km
- Teren 6.00km
- Czas 01:54
- VAVG 21.36km/h
- Sprzęt GT Avalanche 1.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 20 listopada 2016
Niedzielny błotny wypad do Mogilna
W ten dzień udało się zebrać większą ekipę, bo z Trzemeszna wyruszyliśmy w czterech razem z Mariuszem, Kacprem oraz Patrykiem. Pojechaliśmy w kierunku Ignalina i Przyjmy, by stamtąd odbić na Palędzie i dojechać do okolic jeziora Wienieckiego. W pewnym momencie ujrzeliśmy taki ciekawy widok:

Ekipa w tym miejscu ponapawała się krajobrazem, pojadła co nieco i pojechała dalej:

Pojeździlśmy w terenie, gdzie Mariusz zapodawał tempo, więc nie było łatwo. Do Mogilna dojechaliśmy już nieco przetargani a tam znad jeziora ruszyliśmy przez Chabsko w kierunku Izdeb. Tam okazało się, że błoto jest niemiłosierne i brodziliśmy tam jadąc co najwyżej 15 km/h. Po dojechaniu do asfaltu i odbiciu na Duszno nie było już tak źle. Widok na wieżę z daleka, gdzie już nie podjechaliśmy, tylko odbiliśmy w lewo za podjazdem.

W Kierzkowie podjęliśmy decyzję, żeby dokręcić do pięćdziesiątki i pojechaliśmy przez Kruchowo i Pasiekę do Trzemeszna. Patryk został w tyle opadnięty z sił i, jak się później dowiedziałem, pękło mu ogniwo w łańcuchu i z problemami dojechał. Wyjazd ciężki pod względem tempa i terenu jakie narzucił Mariusz :P

Ekipa w tym miejscu ponapawała się krajobrazem, pojadła co nieco i pojechała dalej:

Pojeździlśmy w terenie, gdzie Mariusz zapodawał tempo, więc nie było łatwo. Do Mogilna dojechaliśmy już nieco przetargani a tam znad jeziora ruszyliśmy przez Chabsko w kierunku Izdeb. Tam okazało się, że błoto jest niemiłosierne i brodziliśmy tam jadąc co najwyżej 15 km/h. Po dojechaniu do asfaltu i odbiciu na Duszno nie było już tak źle. Widok na wieżę z daleka, gdzie już nie podjechaliśmy, tylko odbiliśmy w lewo za podjazdem.

W Kierzkowie podjęliśmy decyzję, żeby dokręcić do pięćdziesiątki i pojechaliśmy przez Kruchowo i Pasiekę do Trzemeszna. Patryk został w tyle opadnięty z sił i, jak się później dowiedziałem, pękło mu ogniwo w łańcuchu i z problemami dojechał. Wyjazd ciężki pod względem tempa i terenu jakie narzucił Mariusz :P
- DST 51.54km
- Teren 16.00km
- Czas 02:33
- VAVG 20.21km/h
- Sprzęt GT Avalanche 1.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 13 listopada 2016
Skorzęcin za dnia
Wyprawa do Skorzęcina z Mariuszem
- DST 38.13km
- Teren 16.00km
- Czas 01:50
- VAVG 20.80km/h
- Sprzęt GT Avalanche 1.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 11 listopada 2016
Skorzęcin w nocy
Kolejny wyjazd pod osłoną nocy. Temperatura powyżej zera więc nie najgorzej. W pierwszą stronę przez Jerzykowo i pomyliłem ścieżki, co spowodowało wyjazd we wsi Skorzęcin. Powrót przez Sokołowo, Gaj.
- DST 40.02km
- Teren 10.00km
- Czas 02:01
- VAVG 19.84km/h
- Sprzęt GT Avalanche 1.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 9 listopada 2016
Duszno, Gołąbki
Kolejna przeprowadzka - tym razem do Trzemeszna. Życie zmusiło. Póki co odejdą pewnie jazdy do pracy z racji niskich temperatur. Wszelkie wyjazdy będą się zaczynać pewnie z Trzemeszna. Tym razem na Gołąbki przez Duszno, spod wieży już w nocy
- DST 31.08km
- Teren 13.00km
- Czas 01:35
- VAVG 19.63km/h
- Sprzęt GT Avalanche 1.0
- Aktywność Jazda na rowerze