Niedziela, 13 maja 2018
Wierzbiczany - łódka
Rekreacyjny wyjazd na popołudniowe popływanie łódką po jeziorze Wierzbiczany. W tym dniu nastąpiła inauguracja sezonu kąpielowego mimo niezbyt ciepłej jeszcze wody. Na powrocie obczajenie jeszcze okolic góry Izydora. Oj pozmieniało się... Brak niestety zdjęć. Przy następnej okazji :)
- DST 36.03km
- Teren 7.00km
- Czas 02:07
- VAVG 17.02km/h
- Sprzęt GT Avalanche 1.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 10 maja 2018
Skorzęcin
Zobaczyć co się dzieje w Skorzęcinie. Ludzi jeszcze nie ma, ale za chwilę sezon i się to diametralnie zmieni. W pierwszą stronę przez Gaj, Piłkę i Wylatkowo, gdzie na zielonym szlaku PPK zastałem ostro zryty dukt w okolicach zamku w lesie:

Do samego Powidza czy Przybrodzina nie zajeżdżam, tylko od razu w Wylatkowie kieruję się na kładkę. Powrót z ośrodka przez rybakówkę i lasy w Sokołowie.

Do samego Powidza czy Przybrodzina nie zajeżdżam, tylko od razu w Wylatkowie kieruję się na kładkę. Powrót z ośrodka przez rybakówkę i lasy w Sokołowie.
- DST 43.30km
- Teren 23.00km
- Czas 01:52
- VAVG 23.20km/h
- HRmax 186 ( 96%)
- HRavg 157 ( 81%)
- Sprzęt Kross Level B8
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 8 maja 2018
Wał wydartowski again
- DST 28.96km
- Teren 15.00km
- Czas 01:24
- VAVG 20.69km/h
- Sprzęt Kross Level B8
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 6 maja 2018
Wał wydartowski
Pojeżdżone po okolicy. Nic nadzwyczajnego. Trasa przez tereny górzyste w Dusznie, po czym do Mogilna pod fontannę i powrót przez Wylatowo, Popielewo.

- DST 50.93km
- Teren 20.00km
- Czas 02:27
- VAVG 20.79km/h
- HRmax 187 ( 96%)
- HRavg 153 ( 79%)
- Sprzęt Kross Level B8
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 2 maja 2018
Skorzęcin, Skarpa Wierzbiczany, Pasieka
Pojeżdżone tak o. Trasa to część Winter Race do ośrodka w Skorzęcinie, Przez Ćwierdzin do Krzyżówki, stamtąd lasem do skarpy Wierzbiczany, ośrodek Jankowo Dolne, Pasieka i dom.
- DST 60.28km
- Teren 37.00km
- Czas 02:49
- VAVG 21.40km/h
- HRmax 186 ( 96%)
- HRavg 155 ( 80%)
- Sprzęt Kross Level B8
- Aktywność Jazda na rowerze
DT4YOU MTB Maraton Oborniki
Za namową kolegów w sumie postanowiłem wziąć udział w podobno jednym z lepszych wyścigów w Wielkopolsce, sponsorowanym przez firmę DT Swiss, o nazwie jak w tytule postu. Na miejsce startu zlokalizowanym przy ośrodku sportu i rekreacji pojechaliśmy w trzech razem z Mariuszem i Krzychem. Nie mieliśmy większego problemu z zaparkowaniem, czego obawialiśmy się ze względu na dużą ilość startujących (ponad 800 osób w różnych kategoriach). Załatwienie formalności, przebranie się, krótka rozgrzewka i jesteśmy już na starcie. Najpierw startowała kategoria MEGA, następnie w trzech falach najbardziej liczna kategoria MINI, w której ja startowałem i na końcu kategoria Turystyczna. Uznałem, że ze względu na słabe wytrenowanie i pierwszy wyścig w sezonie, postanowiłem, że wystartuję na początku trzeciej fali. Jak pomyślałem tak zrobiłem. Sam start wyglądał mniej więcej tak:

fot. eoborniki.pl
Start po grząskim piachu i chwilę później po asfalcie do lasu. Na mniej więcej piątym kilometrze zaczęły się konkretne single, na których zacząłem żałować startu w tak odległej kategorii. Co chwilę byłem zmuszany do zatrzymywania się ze względu na brak możliwości wyprzedzania, jednocześnie trwoniąc siły na start i podprowadzanie na podjazdach i (co gorsza) sprowadzanie na zjazdach... Te około 5 km spowodowały, że zacząłem mieć kryzys już na mniej więcej piętnastym kilometrze... Nie przejmując się wielce kontynuowałem tę jazdę. Na mniej więcej dwudziestym kilometrze coś zaczęło mi obcierać z tyłu na największych tarczach kasety. Szybkie zerknięcie i zauważyłem, że kółko przerzutki zazębia się z tarczą kasety podczas pedałowania. Sądziłem, że śrubka regulacji naciągu wózka się wykręciła i ją zgubiłem i takim sposobem jechałem pozostałe 20 km bez możliwości jazdy na najmniejszych przełożeniach, a co za tym idzie, każde większe wzniesienie to schodzenie z roweru, wbieganie i wskakiwanie po wbiegnięciu. Fota gdzieś w terenie:

fot. eoborniki.pl
Na każdym bufecie zgarnąłem kubek z wodą, bo wziąłem jeden bidon wody i wiedziałem, że mi nie starczy do końca przez to wbieganie. Całe szczęście dalsza część trasy już się trochę wypłaszczyła, pomijając kilka konkretnych podjazdów, których nawet ze sprawnym napędem bym nie podjechał. Jeśli chodzi o pozycję, to w zdecydowanej większości wyprzedzałem tych co opadali z sił po każdej serii singli lub podjazdów i zjazdów kilkoro ludzi mnie wyprzedzało na podjazdach z wiadomych przyczyn, ale później starałem się odrobić pozycję. Do mety wjeżdżam samotnie, bo pociąg, który goniłem, odjechał gdzieś w dal, a ja za sobą zostawiłem rywali na bezpieczną odległość. Do mety wjeżdżam samotnie:

fot. fotosa.pl
Wyniki wyglądają następująco:
Dystans MINI (39 km)
czas: 2:36:14
Miejsce Open: 237/431
Kategoria M16: 44/71
Wynik jako taki mnie zadowala, choć wiem, że nie pojechałem na 100%, a jedynie na jakieś 60 - 70... Przede wszystkim źle rozłożyłem siły, ale niestety lepiej się nie dało, no i ta awaria napędu...
Co do trasy to jest mega, ale uważam osobiście, że na dużo mniejszą ilość startujących. Nie dość, że miejsc na wyprzedzanie mało, to jeszcze wszechobecny ścisk i spiętrzenia na podjazdach. Sam wyścig i organizację jednak oceniam bardzo dobrze. Za rok prawdopodobnie wrócę na te ścieżki!

fot. eoborniki.pl
Start po grząskim piachu i chwilę później po asfalcie do lasu. Na mniej więcej piątym kilometrze zaczęły się konkretne single, na których zacząłem żałować startu w tak odległej kategorii. Co chwilę byłem zmuszany do zatrzymywania się ze względu na brak możliwości wyprzedzania, jednocześnie trwoniąc siły na start i podprowadzanie na podjazdach i (co gorsza) sprowadzanie na zjazdach... Te około 5 km spowodowały, że zacząłem mieć kryzys już na mniej więcej piętnastym kilometrze... Nie przejmując się wielce kontynuowałem tę jazdę. Na mniej więcej dwudziestym kilometrze coś zaczęło mi obcierać z tyłu na największych tarczach kasety. Szybkie zerknięcie i zauważyłem, że kółko przerzutki zazębia się z tarczą kasety podczas pedałowania. Sądziłem, że śrubka regulacji naciągu wózka się wykręciła i ją zgubiłem i takim sposobem jechałem pozostałe 20 km bez możliwości jazdy na najmniejszych przełożeniach, a co za tym idzie, każde większe wzniesienie to schodzenie z roweru, wbieganie i wskakiwanie po wbiegnięciu. Fota gdzieś w terenie:

fot. eoborniki.pl
Na każdym bufecie zgarnąłem kubek z wodą, bo wziąłem jeden bidon wody i wiedziałem, że mi nie starczy do końca przez to wbieganie. Całe szczęście dalsza część trasy już się trochę wypłaszczyła, pomijając kilka konkretnych podjazdów, których nawet ze sprawnym napędem bym nie podjechał. Jeśli chodzi o pozycję, to w zdecydowanej większości wyprzedzałem tych co opadali z sił po każdej serii singli lub podjazdów i zjazdów kilkoro ludzi mnie wyprzedzało na podjazdach z wiadomych przyczyn, ale później starałem się odrobić pozycję. Do mety wjeżdżam samotnie, bo pociąg, który goniłem, odjechał gdzieś w dal, a ja za sobą zostawiłem rywali na bezpieczną odległość. Do mety wjeżdżam samotnie:

fot. fotosa.pl
Wyniki wyglądają następująco:
Dystans MINI (39 km)
czas: 2:36:14
Miejsce Open: 237/431
Kategoria M16: 44/71
Wynik jako taki mnie zadowala, choć wiem, że nie pojechałem na 100%, a jedynie na jakieś 60 - 70... Przede wszystkim źle rozłożyłem siły, ale niestety lepiej się nie dało, no i ta awaria napędu...
Co do trasy to jest mega, ale uważam osobiście, że na dużo mniejszą ilość startujących. Nie dość, że miejsc na wyprzedzanie mało, to jeszcze wszechobecny ścisk i spiętrzenia na podjazdach. Sam wyścig i organizację jednak oceniam bardzo dobrze. Za rok prawdopodobnie wrócę na te ścieżki!
- DST 46.81km
- Teren 41.00km
- Czas 03:01
- VAVG 15.52km/h
- Sprzęt Kross Level B8
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 26 kwietnia 2018
Wał wydartowski
- DST 30.81km
- Teren 20.00km
- Czas 01:25
- VAVG 21.75km/h
- Sprzęt Kross Level B8
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 21 kwietnia 2018
Do pracy/z pracy - żenada w PKP
Dzisiaj miałem sobotę pracującą, a że dzień wcześniej coś się złego stało z samochodem (całe gorące prawe przednie koło) to wolałem nie ryzykować jazdy. Nie miałem też czasu zajrzeć do tematu. Postanowiłem, że znowu dojadę do pracy pociągiem/rowerem.
I tutaj spotkała mnie przykra historia. Podróżuję już z rowerem w PKP od wielu lat i niejedno już mnie spotkało, więc stwierdzam, że PKP schodzi coraz bardziej na psy. W kasie Pani powiedziała, że nie może mi sprzedać biletu na rower ze względu na brak miejsc. Jako, że temat znam z PKP IC, postanowiłem porozmawiać z kierownikiem pociągu, czy mnie zabierze i sprzeda bilet na rower za normalną cenę kasową (bez prowizji za kupno w pociągu - 8 zł). Szybkie tak, bieg na koniec pociągu i jedziemy. Kierownik nie robił żadnych problemów z przejazdem i wypisał bilet. Okazało się, że przedział z miejscami na rowery w ilości sztuk 4 jest pusty. Wisi tylko mój rower. Na całej trasie Trzemeszno - Kobylnica nie wsiadł żaden pasażer z rowerem. Tak więc doszedłem do wniosku, że program obsługujący sprzedaż biletów dla Polregio napisał ten sam piekarz czy inny prestidigitator co dla PKP IC. Prawdopodobnie jest tak, że przykładowo rezerwacja biletu na 2 - 3 przystanki (na przykład z Bydgoszczy Głównej do Chmielniki Bydgoskie) rezerwuje miejsce w pociągu na całą trasę Bydgoszcz - Poznań. I teraz osoba, która nie kupiła biletu, bo nie może, nie ma pewności czy pociąg jest pusty czy pełny i czy w ogóle pojedzie tym pociągiem. Natomiast osoba, której jakimś cudem udało się kupić bilet, nie ma pewności, że znajdzie się miejsce dla jeszcze jednego pasażera z rowerem, bo możliwe że wcześniej już czterech wsiadło bez biletu i kupili u konduktora. Mam tylko nadzieję, że to problemy wieku dziecięcego oprogramowania i zostanie to usprawnione. Nie mniej ostrzegam na tę chwilę i radzę jednak w miarę możliwości kupować bilet na rower o wiele wcześniej niż 10 minut przed odjazdem, bo można się zdziwić :)
Z pracy postanowiłem kopsnąć się całą trasę rowerem. Początkowo chciałem jechać przez Promno, Pobiedziska i dalej starą krajówką, ale pomyliłem skręty w okolicach Puszczykowa Zaborze i dojechałem do Kostrzyna. Nadrobiłem dzięki temu z 2 km. Nic strasznego. Z Gniezna postanowiłem pocisnąć koło domu z psem, który opisywałem dwa posty temu. Zastałem tam wystraszoną osobę z kijkami nordic walking, do której pies podbiegł i obwąchiwał. Ja przejechałem obok i pies nie zwrócił na mnie uwagi. Właściciel chyba ma w pompie, że to droga publiczna. Trzeba będzie zgłosić na policję.
I tutaj spotkała mnie przykra historia. Podróżuję już z rowerem w PKP od wielu lat i niejedno już mnie spotkało, więc stwierdzam, że PKP schodzi coraz bardziej na psy. W kasie Pani powiedziała, że nie może mi sprzedać biletu na rower ze względu na brak miejsc. Jako, że temat znam z PKP IC, postanowiłem porozmawiać z kierownikiem pociągu, czy mnie zabierze i sprzeda bilet na rower za normalną cenę kasową (bez prowizji za kupno w pociągu - 8 zł). Szybkie tak, bieg na koniec pociągu i jedziemy. Kierownik nie robił żadnych problemów z przejazdem i wypisał bilet. Okazało się, że przedział z miejscami na rowery w ilości sztuk 4 jest pusty. Wisi tylko mój rower. Na całej trasie Trzemeszno - Kobylnica nie wsiadł żaden pasażer z rowerem. Tak więc doszedłem do wniosku, że program obsługujący sprzedaż biletów dla Polregio napisał ten sam piekarz czy inny prestidigitator co dla PKP IC. Prawdopodobnie jest tak, że przykładowo rezerwacja biletu na 2 - 3 przystanki (na przykład z Bydgoszczy Głównej do Chmielniki Bydgoskie) rezerwuje miejsce w pociągu na całą trasę Bydgoszcz - Poznań. I teraz osoba, która nie kupiła biletu, bo nie może, nie ma pewności czy pociąg jest pusty czy pełny i czy w ogóle pojedzie tym pociągiem. Natomiast osoba, której jakimś cudem udało się kupić bilet, nie ma pewności, że znajdzie się miejsce dla jeszcze jednego pasażera z rowerem, bo możliwe że wcześniej już czterech wsiadło bez biletu i kupili u konduktora. Mam tylko nadzieję, że to problemy wieku dziecięcego oprogramowania i zostanie to usprawnione. Nie mniej ostrzegam na tę chwilę i radzę jednak w miarę możliwości kupować bilet na rower o wiele wcześniej niż 10 minut przed odjazdem, bo można się zdziwić :)
Z pracy postanowiłem kopsnąć się całą trasę rowerem. Początkowo chciałem jechać przez Promno, Pobiedziska i dalej starą krajówką, ale pomyliłem skręty w okolicach Puszczykowa Zaborze i dojechałem do Kostrzyna. Nadrobiłem dzięki temu z 2 km. Nic strasznego. Z Gniezna postanowiłem pocisnąć koło domu z psem, który opisywałem dwa posty temu. Zastałem tam wystraszoną osobę z kijkami nordic walking, do której pies podbiegł i obwąchiwał. Ja przejechałem obok i pies nie zwrócił na mnie uwagi. Właściciel chyba ma w pompie, że to droga publiczna. Trzeba będzie zgłosić na policję.
- DST 74.22km
- Teren 8.00km
- Czas 03:07
- VAVG 23.81km/h
- Sprzęt Kross Level B8
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 20 kwietnia 2018
Do pracy/z pracy
Z racji, że dzień wcześniej byłem na nieformalnym spotkaniu firmowym, zostawiłem samochód w Biskupicach i wróciłem pociągiem, musiałem się dostać do pracy w alternatywny sposób. Wsiadłem więc w pociąg z rowerem, pojechałem do Kobylnicy i stamtąd już rowerem do zakładu. Po pracy prosto do Biskupic, spakowałem rower i jazda do domu. Na powrocie pięknie wiało w plecy :)
- DST 20.18km
- Teren 1.00km
- Czas 00:49
- VAVG 24.71km/h
- Sprzęt Kross Level B8
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 18 kwietnia 2018
Trochę więcej terenowa runda
Wcześniej skończyłem pracę, więc postanowiłem trochę podeptać. Trasa spontanicznie obrana przez piachy na Miatach, Gaj, Krzyżówka, dookoła jeziora Wierzbiczany z uwzględnieniem dwóch singli, koło żwirowni w Wymysłowie.
Tutaj muszę ostrzec czytających, że mieszkańcy domu znajdującego się przy rozwidleniu koło krzyża między Świętem a Wymysłowem (za żwirownią) sprawili sobie nowego psa pokroju Owczarka Niemieckiego, który chętnie wybiega za rowerzystą. Póki co jest młody, więc nieszkodliwy ale radzę wyposażyć się na później w gaz pieprzowy. Oczywiście właściciele wyszli i musiałem ich opierniczyć za trzymanie psów na wolności. Poniżej ślad ze Stravy. Rzeczony dom znajduje się na 33,7 km mojej trasy.
Tutaj muszę ostrzec czytających, że mieszkańcy domu znajdującego się przy rozwidleniu koło krzyża między Świętem a Wymysłowem (za żwirownią) sprawili sobie nowego psa pokroju Owczarka Niemieckiego, który chętnie wybiega za rowerzystą. Póki co jest młody, więc nieszkodliwy ale radzę wyposażyć się na później w gaz pieprzowy. Oczywiście właściciele wyszli i musiałem ich opierniczyć za trzymanie psów na wolności. Poniżej ślad ze Stravy. Rzeczony dom znajduje się na 33,7 km mojej trasy.
- DST 38.81km
- Teren 23.00km
- Czas 01:47
- VAVG 21.76km/h
- HRmax 185 ( 95%)
- HRavg 161 ( 83%)
- Sprzęt Kross Level B8
- Aktywność Jazda na rowerze