Wpisy archiwalne w miesiącu
Czerwiec, 2015
Dystans całkowity: | 588.30 km (w terenie 71.00 km; 12.07%) |
Czas w ruchu: | 27:24 |
Średnia prędkość: | 21.47 km/h |
Liczba aktywności: | 19 |
Średnio na aktywność: | 30.96 km i 1h 26m |
Więcej statystyk |
Piątek, 12 czerwca 2015
Miasto
- DST 19.40km
- Czas 01:11
- VAVG 16.39km/h
- Sprzęt GT Avalanche 1.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 8 czerwca 2015
Trzemeszno -> Poznań
- DST 79.00km
- Teren 12.00km
- Czas 03:26
- VAVG 23.01km/h
- Sprzęt GT Avalanche 1.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 7 czerwca 2015
Po Trzemesznie
Wyszedłem pohulać trochę po mieście i niewinna przejażdżka zakończyła się pierwszą glebą w roku po zjeździe ze ściętej niedawno górki w parku... Na szczęście pancerny sprzęt nie uległ awarii a i ja mam tylko lekko zdarty łokieć i udo :)
- DST 14.40km
- Teren 8.00km
- Czas 00:48
- VAVG 18.00km/h
- Sprzęt GT Avalanche 1.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 6 czerwca 2015
Zalany kamieniołom w Piechcinie + Barcin
Kolejna wycieczka ponad stukilometrowa pod rząd. Wpadłem w trans i nie mogę z tego wyjść :) Tym razem samotnie. Jako cel obrałem sobie Piechcin i moją ulubioną miejscówkę kąpielową. Wybrałem możliwie najkrótszą drogę przez Mogilno, Wiecanowo, Sędowo, Mierucin, Krzekotowo i Radłowo. W Radłowie natrafiłem na mecz:
Chwilę później już jestem na miejscu i napawam się widokami zalanego kamieniołomu:
Tutaj ja:
i jeszcze zdjęcie z efektem, który mi się spodobał:
Wykąpałem się, posiedziałem chwilę, posłuchałem maszyny działającej w tle, zjadłem trochę energii i pojechałem dalej do Barcina. Tam przysiadłem przy fontannie:
Po krótkim postoju pojechałem do biedronki po cukier w czarnym płynie z gazem w butelce z napisem Coca-Cola i ruszyłem na Mogilno trasą 254, która nie była w ogóle ruchliwa. W okolicach Wszedzienia/Wszednia (jakkolwiek się to odmienia) staram się sfotografować zachód w trybie manualnym. Najlepsze co mi wyszło:
Zajechałem jeszcze zobaczyć plażę w Wiecanowie, ale tam się nic nie zmieniło od mojego ostatniego pobytu. Z Mogilna powrót przez Wylatowo i Popielewo, gdzie na pomoście znowu bawię się aparatem i uzyskuję taki ciekawy dla mnie efekt (zdjęcie robione w prawie całkowitej ciemności):
W trakcie tego wypadu mija 8000 km przejechanych przez mój rower i tym wpisem kończę prawdopodobnie serię stukilometrowych wypadów, gdyż kończy się mój długi weekend wolny od wszystkiego.
Chwilę później już jestem na miejscu i napawam się widokami zalanego kamieniołomu:
Tutaj ja:
i jeszcze zdjęcie z efektem, który mi się spodobał:
Wykąpałem się, posiedziałem chwilę, posłuchałem maszyny działającej w tle, zjadłem trochę energii i pojechałem dalej do Barcina. Tam przysiadłem przy fontannie:
Po krótkim postoju pojechałem do biedronki po cukier w czarnym płynie z gazem w butelce z napisem Coca-Cola i ruszyłem na Mogilno trasą 254, która nie była w ogóle ruchliwa. W okolicach Wszedzienia/Wszednia (jakkolwiek się to odmienia) staram się sfotografować zachód w trybie manualnym. Najlepsze co mi wyszło:
Zajechałem jeszcze zobaczyć plażę w Wiecanowie, ale tam się nic nie zmieniło od mojego ostatniego pobytu. Z Mogilna powrót przez Wylatowo i Popielewo, gdzie na pomoście znowu bawię się aparatem i uzyskuję taki ciekawy dla mnie efekt (zdjęcie robione w prawie całkowitej ciemności):
W trakcie tego wypadu mija 8000 km przejechanych przez mój rower i tym wpisem kończę prawdopodobnie serię stukilometrowych wypadów, gdyż kończy się mój długi weekend wolny od wszystkiego.
- DST 100.90km
- Teren 12.00km
- Czas 04:18
- VAVG 23.47km/h
- Sprzęt GT Avalanche 1.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 5 czerwca 2015
Licheń, Jezioro Turkusowe i Powidz
Wyjazd ten wzorowany był wyjazdem Sebastiana, który odbył jakiś czas temu. Początkowo mieliśmy jechać do Nadwarciańskiego Parku Krajobrazowego, ale plany się zmieniły. O 8:20 zjawia się Robert:
Razem ruszamy w kierunku Jerzykowa, Kinna i przez lasy do Tręb Starych. Po drodze mijamy przyjemne widoki na fioletowe pola:
Jak widać, żółte dywany rzepaku sprzed kilku dni zastępują teraz takie widoki. Po sesji ruszamy dalej:
Droga zielonego szlaku rowerowego prowadząca do Grubego Dębu jest w połowie zryta przez ciężki sprzęt i jedziemy tam około 10 km/h. Normalne tempo uzyskujemy dopiero w momencie odbicia szlaku przez zarastającą powoli drogę. Mimo wszystko jazda przebiega sprawnie i meldujemy się w pierwszym punkcie wycieczki, gdzie ja zaznaję kąpieli w krystalicznej wodzie jeziora Budzisławskiego:
W zasadzie oprócz mnie kąpią się jedynie łabędzie przy plaży, gdyż Robert zrezygnował:
Po około 40-minutowej przerwie jedziemy dalej i atakujemy Ślesin. Jedziemy przez Budzisław Kościelny, gdzie odwiedzamy odnowiony wiatrak:
i kawałek dalej zatrzymujemy się na oranżadę:
Następnie jedziemy w okolicy kopalni odkrywkowej, gdzie taka duża kopara przesypuje sobie węgiel na kupę na tle oparów gorąca:
mijamy sporo opuszczonych domów o których pisał Sebastian i po niedługim czasie meldujemy się w kolejnym punkcie wycieczki, czyli w Ślesinie. Od razu walimy na rynek w celu zrobienia grupowej foty:
Objeżdżamy okolice i idziemy zjeść kebaba w lokalu przy rynku. Przy okazji dowiadujemy się, że rynek szykowany jest do zawodów triatlonowych, które odbędą się w niedzielę. Później sprawdzamy przystań przy kanale łączącym Wartę z jeziorem Gopło:
Po krótkim odpoczynku zmierzamy do trzeciego już punktu wyjazdu, czyli bazyliki w Licheniu. Ten fragment dłuży się i mamy wrażenie jak byśmy jechali cały czas wzdłuż bazyliki, a nie zmierzali do niej. Po pewnym czasie jednak zajeżdżamy do celu i od razu po wjeździe na ośrodek zostajemy wyzwani przez turystów, że jeździmy tam rowerami :P Obowiązkowe zdjęcie na tle bazyliki:
Pokręciliśmy się tam chwilę i pojechaliśmy w kierunku kolejnego punktu, czyli jeziora Turkusowego, które ma lazurowy połysk ze względu na popiół z elektrowni. Droga podoba nam się wyjątkowo, gdyż prowadzi pomiędzy jeziorami, które generują dodatkową dawkę endorfin :) Trafiamy na miejsce bez większych problemów, jednak wątpimy chwilę, bo w tle pracuje jakaś koparko-ładowarka a i widzimy tabliczkę informującą o zakazie wstępu. Jednak po chwili schodzimy i napawamy się widokiem (zdjęcia niestety strasznie zaszumione, gdyż dopiero dalej zorientowałem się, że za wysokie ISO było ustawione):
Po spędzonej tam chwili skwierczenia na słońcu ruszamy w drogę powrotną, zahaczając o powidzką plażę, gdzie ponownie odbywam kąpiel i Robert również tutaj rezygnuje. Droga jednak nie była taka prosta, gdyż chcieliśmy ominąć ruchliwą drogę z Konina do Kazimierza Biskupiego i pojechaliśmy przez różne wioski. W pewnym momencie zorientowaliśmy się, że jedziemy w kierunku Słupcy i korygujemy trasę po licznych analizach mapy. W końcu po około 10 kilometrach udaje nam się powrócić na szlak i robimy pauzę w powidzkim cieniu:
W drodze powrotnej zatrzymujemy się również w Skorzęcinie po to, żeby zrobić zdjęcie na molo:
Reszta trasy to już czysty dojazd asfaltami i w Trzemesznie zjawiamy się około godziny 20.
Podsumowując: pierwsza taka dłuższa trasa Roberta w roku i pierwsza moja druga setka dzień po dniu. Pogodę mieliśmy chyba najlepszą, jaką mogliśmy trafić. Trasa widokowo ciekawa i optymalnie wymierzona czasowo. W Ślesinie zjedliśmy jednego z lepszych kebabów w historii :) Ogólnie dużo się działo.
Razem ruszamy w kierunku Jerzykowa, Kinna i przez lasy do Tręb Starych. Po drodze mijamy przyjemne widoki na fioletowe pola:
Jak widać, żółte dywany rzepaku sprzed kilku dni zastępują teraz takie widoki. Po sesji ruszamy dalej:
Droga zielonego szlaku rowerowego prowadząca do Grubego Dębu jest w połowie zryta przez ciężki sprzęt i jedziemy tam około 10 km/h. Normalne tempo uzyskujemy dopiero w momencie odbicia szlaku przez zarastającą powoli drogę. Mimo wszystko jazda przebiega sprawnie i meldujemy się w pierwszym punkcie wycieczki, gdzie ja zaznaję kąpieli w krystalicznej wodzie jeziora Budzisławskiego:
W zasadzie oprócz mnie kąpią się jedynie łabędzie przy plaży, gdyż Robert zrezygnował:
Po około 40-minutowej przerwie jedziemy dalej i atakujemy Ślesin. Jedziemy przez Budzisław Kościelny, gdzie odwiedzamy odnowiony wiatrak:
i kawałek dalej zatrzymujemy się na oranżadę:
Następnie jedziemy w okolicy kopalni odkrywkowej, gdzie taka duża kopara przesypuje sobie węgiel na kupę na tle oparów gorąca:
mijamy sporo opuszczonych domów o których pisał Sebastian i po niedługim czasie meldujemy się w kolejnym punkcie wycieczki, czyli w Ślesinie. Od razu walimy na rynek w celu zrobienia grupowej foty:
Objeżdżamy okolice i idziemy zjeść kebaba w lokalu przy rynku. Przy okazji dowiadujemy się, że rynek szykowany jest do zawodów triatlonowych, które odbędą się w niedzielę. Później sprawdzamy przystań przy kanale łączącym Wartę z jeziorem Gopło:
Po krótkim odpoczynku zmierzamy do trzeciego już punktu wyjazdu, czyli bazyliki w Licheniu. Ten fragment dłuży się i mamy wrażenie jak byśmy jechali cały czas wzdłuż bazyliki, a nie zmierzali do niej. Po pewnym czasie jednak zajeżdżamy do celu i od razu po wjeździe na ośrodek zostajemy wyzwani przez turystów, że jeździmy tam rowerami :P Obowiązkowe zdjęcie na tle bazyliki:
Pokręciliśmy się tam chwilę i pojechaliśmy w kierunku kolejnego punktu, czyli jeziora Turkusowego, które ma lazurowy połysk ze względu na popiół z elektrowni. Droga podoba nam się wyjątkowo, gdyż prowadzi pomiędzy jeziorami, które generują dodatkową dawkę endorfin :) Trafiamy na miejsce bez większych problemów, jednak wątpimy chwilę, bo w tle pracuje jakaś koparko-ładowarka a i widzimy tabliczkę informującą o zakazie wstępu. Jednak po chwili schodzimy i napawamy się widokiem (zdjęcia niestety strasznie zaszumione, gdyż dopiero dalej zorientowałem się, że za wysokie ISO było ustawione):
Po spędzonej tam chwili skwierczenia na słońcu ruszamy w drogę powrotną, zahaczając o powidzką plażę, gdzie ponownie odbywam kąpiel i Robert również tutaj rezygnuje. Droga jednak nie była taka prosta, gdyż chcieliśmy ominąć ruchliwą drogę z Konina do Kazimierza Biskupiego i pojechaliśmy przez różne wioski. W pewnym momencie zorientowaliśmy się, że jedziemy w kierunku Słupcy i korygujemy trasę po licznych analizach mapy. W końcu po około 10 kilometrach udaje nam się powrócić na szlak i robimy pauzę w powidzkim cieniu:
W drodze powrotnej zatrzymujemy się również w Skorzęcinie po to, żeby zrobić zdjęcie na molo:
Reszta trasy to już czysty dojazd asfaltami i w Trzemesznie zjawiamy się około godziny 20.
Podsumowując: pierwsza taka dłuższa trasa Roberta w roku i pierwsza moja druga setka dzień po dniu. Pogodę mieliśmy chyba najlepszą, jaką mogliśmy trafić. Trasa widokowo ciekawa i optymalnie wymierzona czasowo. W Ślesinie zjedliśmy jednego z lepszych kebabów w historii :) Ogólnie dużo się działo.
- DST 156.90km
- Teren 28.00km
- Czas 07:42
- VAVG 20.38km/h
- Sprzęt GT Avalanche 1.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 4 czerwca 2015
Poznań -> Trzemeszno + Gołąbki
Ustanowiłem kolejny rekord, tym razem przejazdu na trasie Poznań - Trzemeszno, czyli 28,5 km/h. Specjalnie wybrałem całą drogę asfaltową i do tego noga podawała wyjątkowo dobrze pomimo niesprzyjających warunków (cały czas wiało w twarz albo wcale). Po przyjeździe wyciągnąłem jeszcze Mariusza nad jezioro na Gołąbki żeby dokręcić do pełnej setki. Specjalnie obraliśmy powrót przez Jastrzębowo i Kozłowo, żebym miał dalej :) W tym wypadzie udało mi się utrzymać średnią i tak oto padł też mój rekordowy przejazd setki, który ustala się jakoś na 3,5 godziny. Ponadto zainaugurowałem swój sezon na kąpiele w jeziorze, a woda była wyjątkowo ciepła.
Po plaży skakała sobie też taka pijawka:
Po plaży skakała sobie też taka pijawka:
- DST 100.80km
- Teren 2.00km
- Czas 03:32
- VAVG 28.53km/h
- Sprzęt GT Avalanche 1.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 3 czerwca 2015
Przedszkole
- DST 3.50km
- Czas 00:11
- VAVG 19.09km/h
- Sprzęt GT Avalanche 1.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 2 czerwca 2015
Przedszkole
- DST 3.50km
- Czas 00:11
- VAVG 19.09km/h
- Sprzęt GT Avalanche 1.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 1 czerwca 2015
Przedszkole
- DST 7.20km
- Czas 00:30
- VAVG 14.40km/h
- Sprzęt GT Avalanche 1.0
- Aktywność Jazda na rowerze