Poniedziałek, 1 kwietnia 2019
Bödele
Stwierdziłem w końcu że pora na porządnego tripa z jakimiś przewyższeniami. Wybór padł na Bödele i rejony ośrodka narciarskiego, gdzie na poprzednim turnusie uczyłem się jeździć na snowboardzie. Błyskawiczny przejazd do Dornbirn i stamtąd już zaczęła się wspinaczka. Pojechałem szlakiem jakiegoś znalezionego w internecie tripa. Widoczność tego dnia słaba:
W pewnym momencie przyszło mi się zmierzyć z kilometrowym podjazdem, którego średnie nachylenie wynosiło 18%. Póki był asfalt jakoś człapałem się pod górkę. Jak asfalt się skończył niestety przegrałem walkę z wzniesieniem. Stwierdziłem, że jestem za słaby na takie klocki. Mam nadzieję, że zdjęcie poniżej odda skalę problemu:
Po dotarciu do płaszczyzn i drogi początkowo próbowałem zaatakować szczyt szlakiem pieszym. Niestety nachylenie na tymże szlaku nie zmalało ani trochę a i zaczął pojawiać się śnieg zalegający na trasie. Stwierdziłem, że wrócę do asfaltu i nim podjadę sobie resztę. Na szczycie spodziewałem się zacnych widoków, ale przejrzystość powietrza mi to uniemożliwiła:
Zjazd ze szczytu to dla mnie dopływ adrenaliny po same uszy. Bałem się już nawet tego, że hamulce zaraz przestaną działać i będę musiał jakoś wyhamować piętami. Na szczęście rower był dobrze przygotowany i nic nie zawiodło. Z Dornbirn droga powrotna już bez fajerwerek. W tym dniu pobiłem chyba rekord w wysokości na której się znalazłem na rowerze ok. 1140 m n.p.m.
W pewnym momencie przyszło mi się zmierzyć z kilometrowym podjazdem, którego średnie nachylenie wynosiło 18%. Póki był asfalt jakoś człapałem się pod górkę. Jak asfalt się skończył niestety przegrałem walkę z wzniesieniem. Stwierdziłem, że jestem za słaby na takie klocki. Mam nadzieję, że zdjęcie poniżej odda skalę problemu:
Po dotarciu do płaszczyzn i drogi początkowo próbowałem zaatakować szczyt szlakiem pieszym. Niestety nachylenie na tymże szlaku nie zmalało ani trochę a i zaczął pojawiać się śnieg zalegający na trasie. Stwierdziłem, że wrócę do asfaltu i nim podjadę sobie resztę. Na szczycie spodziewałem się zacnych widoków, ale przejrzystość powietrza mi to uniemożliwiła:
Zjazd ze szczytu to dla mnie dopływ adrenaliny po same uszy. Bałem się już nawet tego, że hamulce zaraz przestaną działać i będę musiał jakoś wyhamować piętami. Na szczęście rower był dobrze przygotowany i nic nie zawiodło. Z Dornbirn droga powrotna już bez fajerwerek. W tym dniu pobiłem chyba rekord w wysokości na której się znalazłem na rowerze ok. 1140 m n.p.m.
- DST 52.08km
- Teren 9.00km
- Czas 03:06
- VAVG 16.80km/h
- Sprzęt Kross Level B8
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj