Poniedziałek, 1 maja 2017
Skrzyżowanie rzek w Wągrowcu
Ustalona wcześniej wyprawa do Wągrowca z głównym celem dotarcia do ciekawego miejsca jakim jest skrzyżowanie rzek Nielby i Wełny. Co prawda ustaliłem, że pojadę tam na pewno ja, ale wyszło tak, że dołączył Robert. Wspólnie ruszyliśmy w kierunku Gołąbek, gdzie zrobiliśmy pierwszą krótką pauzę nad jeziorem Przedwieśnia:
Po chwili ruszamy w kierunku jeziora Wieśniata, żeby odbić wcześniej na miejscowość Jeziora i Budzisław.
W tym miejscu przeżyliśmy chwilę strachu, gdyż na drodze polnej z lewej strony w pewnym momencie widzimy motorowerzystę, który jedzie w naszym kierunku. Pomimo, że nie miał on pierwszeństwa, wyjechał nam przed pędzące 30 km/h koła. Szybka reakcja, ostre hamowanie i z opresji wychodzimy cało. Gdybyśmy nie zwolnili, na pewno nastąpiłby tragiczny w skutkach wypadek.
Otrząśnięci z opresji uderzamy do Rogowa, gdzie zatrzymujemy się na drugie śniadanie.
Po krótkim postoju jedziemy do Janowca Wlkp. cały czas z wiatrem w plecy. Uświadomiliśmy sobie, że powrót z Wągrowca to będzie prawdziwa katorga.
Z Janowca już bez zatrzymywania i ze sprzyjającym wiatrem pędzimy do Wągrowca. W tym mieście zarządzamy dłuższy pobyt, uderzając najpierw na rynek:
Następnie jedziemy do ustalonego wcześniej celu:
Ciekawostką jest, że jest to jedyne miejsce w Europie i jedno z dwóch na świecie.
Jedziemy dalej wzdłuż jednej z głównych ulic na obiad z widokiem ze skarpy na jezioro Durowskie i okolice:
Zjeżdżamy jeszcze nad jezioro, gdzie spotykamy miłą parę:
W tym momencie dotychczasowa sielanka przeradza się w koszmar. Całą drogę z Wągrowca do Trzemeszna jedziemy z tak mocnym wmordewindem, że aż spowalnia nas miejscami do 10 km/h. Decydujemy się uciec nieco w las skręcając przed Rąbczynem na Mieścisko. Tam krótki postój przy wodospadzie:
Dalsza droga wiedzie nas drogą wojewódzką nr 190. W Oborze dokonujemy jeszcze odbioru drogi S5 z Gniezna do Bydgoszczy:
Na drodze z Gniezna do Trzemeszna, przez Wierzbiczany, Kalinę, dochodzi do kolejnej tragedii, gdyż na jednej z dziur koło żwirowni na Kalinie rozpada się jarzmo sztycy w Roberta rowerze. Jako, że było już niedaleko do domu, Robert jął pedałować na stojąco do samego Trzemeszna. Całe szczęście, że nie stało się to w odleglejszym miejscu, bo mielibyśmy większy problem...
Podsumowując krótko: nie polecam jazdy w takie wywiejewo z opcją powrotu na kołach. Druga setka w tym roku wpada na konto i jeździmy dalej!
Po chwili ruszamy w kierunku jeziora Wieśniata, żeby odbić wcześniej na miejscowość Jeziora i Budzisław.
W tym miejscu przeżyliśmy chwilę strachu, gdyż na drodze polnej z lewej strony w pewnym momencie widzimy motorowerzystę, który jedzie w naszym kierunku. Pomimo, że nie miał on pierwszeństwa, wyjechał nam przed pędzące 30 km/h koła. Szybka reakcja, ostre hamowanie i z opresji wychodzimy cało. Gdybyśmy nie zwolnili, na pewno nastąpiłby tragiczny w skutkach wypadek.
Otrząśnięci z opresji uderzamy do Rogowa, gdzie zatrzymujemy się na drugie śniadanie.
Po krótkim postoju jedziemy do Janowca Wlkp. cały czas z wiatrem w plecy. Uświadomiliśmy sobie, że powrót z Wągrowca to będzie prawdziwa katorga.
Z Janowca już bez zatrzymywania i ze sprzyjającym wiatrem pędzimy do Wągrowca. W tym mieście zarządzamy dłuższy pobyt, uderzając najpierw na rynek:
Następnie jedziemy do ustalonego wcześniej celu:
Ciekawostką jest, że jest to jedyne miejsce w Europie i jedno z dwóch na świecie.
Jedziemy dalej wzdłuż jednej z głównych ulic na obiad z widokiem ze skarpy na jezioro Durowskie i okolice:
Zjeżdżamy jeszcze nad jezioro, gdzie spotykamy miłą parę:
W tym momencie dotychczasowa sielanka przeradza się w koszmar. Całą drogę z Wągrowca do Trzemeszna jedziemy z tak mocnym wmordewindem, że aż spowalnia nas miejscami do 10 km/h. Decydujemy się uciec nieco w las skręcając przed Rąbczynem na Mieścisko. Tam krótki postój przy wodospadzie:
Dalsza droga wiedzie nas drogą wojewódzką nr 190. W Oborze dokonujemy jeszcze odbioru drogi S5 z Gniezna do Bydgoszczy:
Na drodze z Gniezna do Trzemeszna, przez Wierzbiczany, Kalinę, dochodzi do kolejnej tragedii, gdyż na jednej z dziur koło żwirowni na Kalinie rozpada się jarzmo sztycy w Roberta rowerze. Jako, że było już niedaleko do domu, Robert jął pedałować na stojąco do samego Trzemeszna. Całe szczęście, że nie stało się to w odleglejszym miejscu, bo mielibyśmy większy problem...
Podsumowując krótko: nie polecam jazdy w takie wywiejewo z opcją powrotu na kołach. Druga setka w tym roku wpada na konto i jeździmy dalej!
- DST 135.87km
- Teren 12.00km
- Czas 06:55
- VAVG 19.64km/h
- Sprzęt Kross Level B8
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Tak się zastanawiałem jak pytałeś mnie o ten Wągrowiec, czy powrót planujesz na rowerze. Ja widząc takie prognozy nie podjąłbym się takiego wariantu :D
maniek1981 - 22:28 czwartek, 4 maja 2017 | linkuj
Niezłe z Was twardziele jak pod ten wiatr zrobiliście tyle kilometrów... i to w drodze powrotnej.
sebekfireman - 09:37 czwartek, 4 maja 2017 | linkuj
Komentuj