Piątek, 5 sierpnia 2016
Trasa Świnoujście - Hel dzień 2/5
Obudziły mnie krople deszczu spadające na tropik namiotu. Dzień zaczęty od śniadania ze znajomymi i przeczekaniu do około godziny 10:30 aż "może się wypogodzi". W końcu jednak postanowiłem się spakować i wyruszyć w drogę przed godziną 11 przy delikatnych opadach. Dojeżdżam do Kołobrzegu, zdążam zrobić fotkę latarni i zaczyna lać jak z cebra. Nic to nowego bo już trzeci raz w tym roku jestem w Kołobrzegu i trzeci raz pada. Chyba klątwa wisi nade mną w tym miejscu...
Postanawiam przeczekać kolejną godzinę pod parasolem jednej z budek z goframi, aż w końcu ruszam, bo się nic sytuacja nie poprawia. Moknąc jadę w kierunku Ustroni Morskich i im dalej jestem od Kołobrzegu, tym mniej pada. Nad rzeką Czerwoną przestaje prawie całkowicie padać, co postanawiam uczcić zdjęciem:
Dojeżdżam do Gąsek, gdzie zatrzymuję się na posilenie pod kolejną z latarni:
W zasadzie moja wyprawa powinna nazywać się "szlakiem latarni morskich" :P
Tam zaparowuje mi obiektyw od aparatu i zaprzestaję robić jakichkolwiek zdjęć do jego odparowania. Następuje to już w najbliższej mijanej przeze mnie atrakcji, jaką jest miejsce, w którym przebiega 16-ty południk. Tam napotykam wędrowca z Torunia, z którym wymieniam parę zdań, pomaga mi zrobić zdjęcie:
Później ja jemu zrobiłem jego aparatem na filmy i ruszam dalej. Tamtejsza dziurawa ścieżka jest wypełniona kałużami podeszczowymi, które skutecznie zabijają mi powoli napęd i zamaczają buty. W tamtym rejonie awarii ulega mój licznik, przez co odległości pokonywane przeze mnie muszę szacować na podstawie wcześniejszych analiz map Google i odwzorowywaniu szlaku. Przez to dystanse wpisywane przeze mnie od tego dnia będą z dokładnością do +/- 10 km. Od Mielna do Darłowa nie zauważam nic godnego fotografowania oprócz śmigłowca wiszącego nad remontowaną drogą między Gleźnowem a Darłowem:
W Darłowie dojeżdżam tylko do portu:
I ruszam na najciekawszą, moim zdaniem, ścieżkę wyjazdu wałem między Darłowem a Jarosławcem. Tam nie omieszkam ustrzelić siebie na przesmyku między jeziorem Kopań a morzem:
I docieram do Jarosławca. Dostaję się na klif na pierwszy i jeden z nielicznych zachodów słońca podczas mojego pobytu:
I cofam się nieco na pole namiotowe zaraz przed ulicę Letniskową, ponieważ jak usłyszałem cenę w centrum Jarosławca za pole (60 zł), to opadły mi ręce. Za nocleg, który wybrałem, zapłaciłem na szczęście 3 razy mniej. Plan na dzień drugi został zrealizowany, mimo deszczu, natomiast skutki jazdy po błocie będą opłakane...
Postanawiam przeczekać kolejną godzinę pod parasolem jednej z budek z goframi, aż w końcu ruszam, bo się nic sytuacja nie poprawia. Moknąc jadę w kierunku Ustroni Morskich i im dalej jestem od Kołobrzegu, tym mniej pada. Nad rzeką Czerwoną przestaje prawie całkowicie padać, co postanawiam uczcić zdjęciem:
Dojeżdżam do Gąsek, gdzie zatrzymuję się na posilenie pod kolejną z latarni:
W zasadzie moja wyprawa powinna nazywać się "szlakiem latarni morskich" :P
Tam zaparowuje mi obiektyw od aparatu i zaprzestaję robić jakichkolwiek zdjęć do jego odparowania. Następuje to już w najbliższej mijanej przeze mnie atrakcji, jaką jest miejsce, w którym przebiega 16-ty południk. Tam napotykam wędrowca z Torunia, z którym wymieniam parę zdań, pomaga mi zrobić zdjęcie:
Później ja jemu zrobiłem jego aparatem na filmy i ruszam dalej. Tamtejsza dziurawa ścieżka jest wypełniona kałużami podeszczowymi, które skutecznie zabijają mi powoli napęd i zamaczają buty. W tamtym rejonie awarii ulega mój licznik, przez co odległości pokonywane przeze mnie muszę szacować na podstawie wcześniejszych analiz map Google i odwzorowywaniu szlaku. Przez to dystanse wpisywane przeze mnie od tego dnia będą z dokładnością do +/- 10 km. Od Mielna do Darłowa nie zauważam nic godnego fotografowania oprócz śmigłowca wiszącego nad remontowaną drogą między Gleźnowem a Darłowem:
W Darłowie dojeżdżam tylko do portu:
I ruszam na najciekawszą, moim zdaniem, ścieżkę wyjazdu wałem między Darłowem a Jarosławcem. Tam nie omieszkam ustrzelić siebie na przesmyku między jeziorem Kopań a morzem:
I docieram do Jarosławca. Dostaję się na klif na pierwszy i jeden z nielicznych zachodów słońca podczas mojego pobytu:
I cofam się nieco na pole namiotowe zaraz przed ulicę Letniskową, ponieważ jak usłyszałem cenę w centrum Jarosławca za pole (60 zł), to opadły mi ręce. Za nocleg, który wybrałem, zapłaciłem na szczęście 3 razy mniej. Plan na dzień drugi został zrealizowany, mimo deszczu, natomiast skutki jazdy po błocie będą opłakane...
- DST 110.00km
- Teren 33.00km
- Czas 07:30
- VAVG 14.67km/h
- Sprzęt GT Avalanche 1.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
a przed Jarosławcem w lesie jest takie fajne pole ;-)
bobiko - 14:37 czwartek, 11 sierpnia 2016 | linkuj
Komentuj