Czwartek, 4 sierpnia 2016
Trasa Świnoujście - Hel dzień 1/5
Od kilku lat zaplanowany wyjazd wzdłuż polskiego wybrzeża w końcu dochodzi do skutku :) W prawdzie wyjazd opóźnił się o kilka dni ze względów technicznych, ale w końcu zdecydowałem się jechać i zaryzykować, mimo, że prognozy pogody nie były korzystne. Chciałem jechać z chociaż jedną osobą, ale nikomu za bardzo nie pasowało, co spowodowało, że pojechałem sam. Plan na wyjazd to dystans minimum 100 km jak najbliżej morza. Jadę bez mapy i bliżej zaplanowanej trasy, więc co będzie to będzie. Zdecydowałem się dojechać do Świnoujścia zwykłym pociągiem Regio ze względu na cenę i czas dojazdu - niecałe pół godziny dłużej niż jazda TLK. Okazało się, że jedzie tam nowoczesny pociąg z klimatyzacją, wygodnymi siedzeniami i miejscami na rowery:
Oczywiście dostałem bilet na rower bez gwarancji miejsca, ale cała droga wyglądała jak na zdjęciu wyżej, więc cóż...
W Poznaniu pogoda od rana nie dopisywała, natomiast po dojeździe na miejsce świeciło słońce i było dość mało chmur. Zacząłem od przeprawy promem, ale nie od strony centrum, tylko drogi krajowej nr 93. Sam nie wiem czemu tak zrobiłem :P
Dotarłem do granicy, żeby zobaczyć jak to wygląda. Przy samej granicy same samochody na niemieckich rejestracjach, a granica jak to granica. Nic szczególnego. Zszedłem na plażę, żeby strzelić fotkę po stronie niemieckiej:
i polskiej:
i pognałem wzdłuż wybrzeża do rejonu bunkrów. Tam objechałem ścieżką przy porcie i dojechałem do miejsca przeprawy promem w centrum, gdzie sfotografowałem latarenkę:
i przepłynąłem na drugą stronę.
Pognałem jeszcze w rejon bunkrów Gerhalda i największej latarni na polskim wybrzeżu:
Obejrzałem magazyny gazu i ruszyłem szlakiem R10 w kierunku wschodnim. Po niedługim czasie dotarłem do Międzyzdrojów, gdzie szaleje przepych, blichtr i lans na całego:
Rzut na molo:
Odwiedziny promenady gwiazd:
i dalej w drogę. Ogólnie szlak wiedzie tego dnia w dużej mierze asfaltami, więc średnią gdzie nie gdzie dało się utrzymać niezłą. Jako że to moja pierwsza wyprawa z sakwami i namiotem to nie szalałem za bardzo, żeby się nie przeforsować. W Międzywodziu i Dziwnowie nie zauważam nic ciekawego, więc przejeżdżam szybko i gnam dalej. W Pobierowie zajeżdżam na krótką przerwę na placyk przed zejściem na plażę:
Posilając się oglądam jak jakieś dzieciaki kopią dół, który zasypują sobie za każdym machnięciem szpadlem (podobno kopią to już od ładnych paru godzin :P):
Posłuchałem jeszcze chwilę indiańskich przygrywek na flecie w akompaniamencie playbacku i pojechałem dalej. Przez Trzęsacz przelatuję niczym przez wcześniejsze miejscowości i zatrzymuję się dopiero koło kolejnej z rzędu latarni w Niechorzu. Trwał też tam jakiś festiwal teatralny dla dzieci:
Za Niechorzem wbijam się w piękne lasy okupowane raz po raz przez jednostki wojskowe i przelatuję tamtędy do Mrzeżyna. Mijam rzekę Regę, na której nie omieszkuję ustrzelić ujęć z jednej...
...i drugiej strony:
Dalej lecę przez Dźwirzyno do Grzybowa, gdzie zaplanowałem sobie pierwszy nocleg na polu namiotowym "Bursztynek". Wcześniej okazało się, że nocuje tam też znajomy z dziewczyną, więc opanowaliśmy kilka piwek, rozmowę i spać. Po pierwszym dniu nie czułem się zbytnio zmęczony. Zaplanowałem, że zrobię jakieś 120 km, wyszło prawie 150 łącznie z dojazdem na pociąg i zwiedzaniem Świnoujścia i póki co jestem wielce zadowolony z wyjazdu :)
Oczywiście dostałem bilet na rower bez gwarancji miejsca, ale cała droga wyglądała jak na zdjęciu wyżej, więc cóż...
W Poznaniu pogoda od rana nie dopisywała, natomiast po dojeździe na miejsce świeciło słońce i było dość mało chmur. Zacząłem od przeprawy promem, ale nie od strony centrum, tylko drogi krajowej nr 93. Sam nie wiem czemu tak zrobiłem :P
Dotarłem do granicy, żeby zobaczyć jak to wygląda. Przy samej granicy same samochody na niemieckich rejestracjach, a granica jak to granica. Nic szczególnego. Zszedłem na plażę, żeby strzelić fotkę po stronie niemieckiej:
i polskiej:
i pognałem wzdłuż wybrzeża do rejonu bunkrów. Tam objechałem ścieżką przy porcie i dojechałem do miejsca przeprawy promem w centrum, gdzie sfotografowałem latarenkę:
i przepłynąłem na drugą stronę.
Pognałem jeszcze w rejon bunkrów Gerhalda i największej latarni na polskim wybrzeżu:
Obejrzałem magazyny gazu i ruszyłem szlakiem R10 w kierunku wschodnim. Po niedługim czasie dotarłem do Międzyzdrojów, gdzie szaleje przepych, blichtr i lans na całego:
Rzut na molo:
Odwiedziny promenady gwiazd:
i dalej w drogę. Ogólnie szlak wiedzie tego dnia w dużej mierze asfaltami, więc średnią gdzie nie gdzie dało się utrzymać niezłą. Jako że to moja pierwsza wyprawa z sakwami i namiotem to nie szalałem za bardzo, żeby się nie przeforsować. W Międzywodziu i Dziwnowie nie zauważam nic ciekawego, więc przejeżdżam szybko i gnam dalej. W Pobierowie zajeżdżam na krótką przerwę na placyk przed zejściem na plażę:
Posilając się oglądam jak jakieś dzieciaki kopią dół, który zasypują sobie za każdym machnięciem szpadlem (podobno kopią to już od ładnych paru godzin :P):
Posłuchałem jeszcze chwilę indiańskich przygrywek na flecie w akompaniamencie playbacku i pojechałem dalej. Przez Trzęsacz przelatuję niczym przez wcześniejsze miejscowości i zatrzymuję się dopiero koło kolejnej z rzędu latarni w Niechorzu. Trwał też tam jakiś festiwal teatralny dla dzieci:
Za Niechorzem wbijam się w piękne lasy okupowane raz po raz przez jednostki wojskowe i przelatuję tamtędy do Mrzeżyna. Mijam rzekę Regę, na której nie omieszkuję ustrzelić ujęć z jednej...
...i drugiej strony:
Dalej lecę przez Dźwirzyno do Grzybowa, gdzie zaplanowałem sobie pierwszy nocleg na polu namiotowym "Bursztynek". Wcześniej okazało się, że nocuje tam też znajomy z dziewczyną, więc opanowaliśmy kilka piwek, rozmowę i spać. Po pierwszym dniu nie czułem się zbytnio zmęczony. Zaplanowałem, że zrobię jakieś 120 km, wyszło prawie 150 łącznie z dojazdem na pociąg i zwiedzaniem Świnoujścia i póki co jestem wielce zadowolony z wyjazdu :)
- DST 146.50km
- Teren 26.00km
- Czas 07:36
- VAVG 19.28km/h
- Sprzęt GT Avalanche 1.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj