Piątek, 5 czerwca 2015
Licheń, Jezioro Turkusowe i Powidz
Wyjazd ten wzorowany był wyjazdem Sebastiana, który odbył jakiś czas temu. Początkowo mieliśmy jechać do Nadwarciańskiego Parku Krajobrazowego, ale plany się zmieniły. O 8:20 zjawia się Robert:
Razem ruszamy w kierunku Jerzykowa, Kinna i przez lasy do Tręb Starych. Po drodze mijamy przyjemne widoki na fioletowe pola:
Jak widać, żółte dywany rzepaku sprzed kilku dni zastępują teraz takie widoki. Po sesji ruszamy dalej:
Droga zielonego szlaku rowerowego prowadząca do Grubego Dębu jest w połowie zryta przez ciężki sprzęt i jedziemy tam około 10 km/h. Normalne tempo uzyskujemy dopiero w momencie odbicia szlaku przez zarastającą powoli drogę. Mimo wszystko jazda przebiega sprawnie i meldujemy się w pierwszym punkcie wycieczki, gdzie ja zaznaję kąpieli w krystalicznej wodzie jeziora Budzisławskiego:
W zasadzie oprócz mnie kąpią się jedynie łabędzie przy plaży, gdyż Robert zrezygnował:
Po około 40-minutowej przerwie jedziemy dalej i atakujemy Ślesin. Jedziemy przez Budzisław Kościelny, gdzie odwiedzamy odnowiony wiatrak:
i kawałek dalej zatrzymujemy się na oranżadę:
Następnie jedziemy w okolicy kopalni odkrywkowej, gdzie taka duża kopara przesypuje sobie węgiel na kupę na tle oparów gorąca:
mijamy sporo opuszczonych domów o których pisał Sebastian i po niedługim czasie meldujemy się w kolejnym punkcie wycieczki, czyli w Ślesinie. Od razu walimy na rynek w celu zrobienia grupowej foty:
Objeżdżamy okolice i idziemy zjeść kebaba w lokalu przy rynku. Przy okazji dowiadujemy się, że rynek szykowany jest do zawodów triatlonowych, które odbędą się w niedzielę. Później sprawdzamy przystań przy kanale łączącym Wartę z jeziorem Gopło:
Po krótkim odpoczynku zmierzamy do trzeciego już punktu wyjazdu, czyli bazyliki w Licheniu. Ten fragment dłuży się i mamy wrażenie jak byśmy jechali cały czas wzdłuż bazyliki, a nie zmierzali do niej. Po pewnym czasie jednak zajeżdżamy do celu i od razu po wjeździe na ośrodek zostajemy wyzwani przez turystów, że jeździmy tam rowerami :P Obowiązkowe zdjęcie na tle bazyliki:
Pokręciliśmy się tam chwilę i pojechaliśmy w kierunku kolejnego punktu, czyli jeziora Turkusowego, które ma lazurowy połysk ze względu na popiół z elektrowni. Droga podoba nam się wyjątkowo, gdyż prowadzi pomiędzy jeziorami, które generują dodatkową dawkę endorfin :) Trafiamy na miejsce bez większych problemów, jednak wątpimy chwilę, bo w tle pracuje jakaś koparko-ładowarka a i widzimy tabliczkę informującą o zakazie wstępu. Jednak po chwili schodzimy i napawamy się widokiem (zdjęcia niestety strasznie zaszumione, gdyż dopiero dalej zorientowałem się, że za wysokie ISO było ustawione):
Po spędzonej tam chwili skwierczenia na słońcu ruszamy w drogę powrotną, zahaczając o powidzką plażę, gdzie ponownie odbywam kąpiel i Robert również tutaj rezygnuje. Droga jednak nie była taka prosta, gdyż chcieliśmy ominąć ruchliwą drogę z Konina do Kazimierza Biskupiego i pojechaliśmy przez różne wioski. W pewnym momencie zorientowaliśmy się, że jedziemy w kierunku Słupcy i korygujemy trasę po licznych analizach mapy. W końcu po około 10 kilometrach udaje nam się powrócić na szlak i robimy pauzę w powidzkim cieniu:
W drodze powrotnej zatrzymujemy się również w Skorzęcinie po to, żeby zrobić zdjęcie na molo:
Reszta trasy to już czysty dojazd asfaltami i w Trzemesznie zjawiamy się około godziny 20.
Podsumowując: pierwsza taka dłuższa trasa Roberta w roku i pierwsza moja druga setka dzień po dniu. Pogodę mieliśmy chyba najlepszą, jaką mogliśmy trafić. Trasa widokowo ciekawa i optymalnie wymierzona czasowo. W Ślesinie zjedliśmy jednego z lepszych kebabów w historii :) Ogólnie dużo się działo.
Razem ruszamy w kierunku Jerzykowa, Kinna i przez lasy do Tręb Starych. Po drodze mijamy przyjemne widoki na fioletowe pola:
Jak widać, żółte dywany rzepaku sprzed kilku dni zastępują teraz takie widoki. Po sesji ruszamy dalej:
Droga zielonego szlaku rowerowego prowadząca do Grubego Dębu jest w połowie zryta przez ciężki sprzęt i jedziemy tam około 10 km/h. Normalne tempo uzyskujemy dopiero w momencie odbicia szlaku przez zarastającą powoli drogę. Mimo wszystko jazda przebiega sprawnie i meldujemy się w pierwszym punkcie wycieczki, gdzie ja zaznaję kąpieli w krystalicznej wodzie jeziora Budzisławskiego:
W zasadzie oprócz mnie kąpią się jedynie łabędzie przy plaży, gdyż Robert zrezygnował:
Po około 40-minutowej przerwie jedziemy dalej i atakujemy Ślesin. Jedziemy przez Budzisław Kościelny, gdzie odwiedzamy odnowiony wiatrak:
i kawałek dalej zatrzymujemy się na oranżadę:
Następnie jedziemy w okolicy kopalni odkrywkowej, gdzie taka duża kopara przesypuje sobie węgiel na kupę na tle oparów gorąca:
mijamy sporo opuszczonych domów o których pisał Sebastian i po niedługim czasie meldujemy się w kolejnym punkcie wycieczki, czyli w Ślesinie. Od razu walimy na rynek w celu zrobienia grupowej foty:
Objeżdżamy okolice i idziemy zjeść kebaba w lokalu przy rynku. Przy okazji dowiadujemy się, że rynek szykowany jest do zawodów triatlonowych, które odbędą się w niedzielę. Później sprawdzamy przystań przy kanale łączącym Wartę z jeziorem Gopło:
Po krótkim odpoczynku zmierzamy do trzeciego już punktu wyjazdu, czyli bazyliki w Licheniu. Ten fragment dłuży się i mamy wrażenie jak byśmy jechali cały czas wzdłuż bazyliki, a nie zmierzali do niej. Po pewnym czasie jednak zajeżdżamy do celu i od razu po wjeździe na ośrodek zostajemy wyzwani przez turystów, że jeździmy tam rowerami :P Obowiązkowe zdjęcie na tle bazyliki:
Pokręciliśmy się tam chwilę i pojechaliśmy w kierunku kolejnego punktu, czyli jeziora Turkusowego, które ma lazurowy połysk ze względu na popiół z elektrowni. Droga podoba nam się wyjątkowo, gdyż prowadzi pomiędzy jeziorami, które generują dodatkową dawkę endorfin :) Trafiamy na miejsce bez większych problemów, jednak wątpimy chwilę, bo w tle pracuje jakaś koparko-ładowarka a i widzimy tabliczkę informującą o zakazie wstępu. Jednak po chwili schodzimy i napawamy się widokiem (zdjęcia niestety strasznie zaszumione, gdyż dopiero dalej zorientowałem się, że za wysokie ISO było ustawione):
Po spędzonej tam chwili skwierczenia na słońcu ruszamy w drogę powrotną, zahaczając o powidzką plażę, gdzie ponownie odbywam kąpiel i Robert również tutaj rezygnuje. Droga jednak nie była taka prosta, gdyż chcieliśmy ominąć ruchliwą drogę z Konina do Kazimierza Biskupiego i pojechaliśmy przez różne wioski. W pewnym momencie zorientowaliśmy się, że jedziemy w kierunku Słupcy i korygujemy trasę po licznych analizach mapy. W końcu po około 10 kilometrach udaje nam się powrócić na szlak i robimy pauzę w powidzkim cieniu:
W drodze powrotnej zatrzymujemy się również w Skorzęcinie po to, żeby zrobić zdjęcie na molo:
Reszta trasy to już czysty dojazd asfaltami i w Trzemesznie zjawiamy się około godziny 20.
Podsumowując: pierwsza taka dłuższa trasa Roberta w roku i pierwsza moja druga setka dzień po dniu. Pogodę mieliśmy chyba najlepszą, jaką mogliśmy trafić. Trasa widokowo ciekawa i optymalnie wymierzona czasowo. W Ślesinie zjedliśmy jednego z lepszych kebabów w historii :) Ogólnie dużo się działo.
- DST 156.90km
- Teren 28.00km
- Czas 07:42
- VAVG 20.38km/h
- Sprzęt GT Avalanche 1.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Ale super to fioletowe pole! Te drogi w lesie to faktycznie masakra - ta koło dębu była przecież taka szybka i przyjemna to odwalili taką manianę. Gdzie w Budzisławiu jest wiatrak to nawet nie mam pojęcia. Tak w ogóle to w Budzisławiu lecieliście prosto, czy skręcaliście na Kaliską? Zainteresowałeś mnie tym kebabem w Ślesinie - naprawdę taki dobry był?
Widzę że ISO już przestawiło się w Budzisławiu pod wiatrakiem - trochę szkoda bo jednak podbicie ISO dosyć mocno psuje zdjęcia. sebekfireman - 20:02 niedziela, 7 czerwca 2015 | linkuj
Widzę że ISO już przestawiło się w Budzisławiu pod wiatrakiem - trochę szkoda bo jednak podbicie ISO dosyć mocno psuje zdjęcia. sebekfireman - 20:02 niedziela, 7 czerwca 2015 | linkuj
Te fioletowe pola ładnie zakwitły. Jak jechałem tam kilka dni wcześniej, to aż tak barwnie nie było. Zryte drogi w lesie to masakra. To samo jest na zielonym szlaku niedaleko zamku w Wylatkowie. Nie wiem co komu przeszkadza zwykła ścieżka leśna, żeby ją zryć. Czy koło jeziora Lazurowego dalej trwają jakieś roboty związane z większą inwestycją, zapewne przemysłową?
maniek1981 - 19:43 niedziela, 7 czerwca 2015 | linkuj
Komentuj