Piątek, 20 marca 2015
Manieczki, Czempiń
Pierwsza wycieczka z serii zwiedzania odleglejszych miejscowości wokół Poznania. Na pierwszy rzut poszedł Czempiń. Początkowo chciałem jechać do Śremu, ale przypomniało mi się, że mam książeczkę o nazwie "Poznań i okolice", którą kiedyś dostałem i postanowiłem wynaleźć jakiś nowy szlak do opanowania. Wcześniejsze wycieczki bliżej Poznania też były dosyć ciekawe.
Wycieczka startowała spod dworca w Mosinie:
Tematyka wycieczki to "Śladami Józefa Wybickiego", czyli autora najczęściej granego utworu na uroczystościach narodowych.
Pognałem stąd do miejscowości Żabno, mijając jasny kumin:
Swoją drogą jest to taki wyznacznik, że zbliżasz się do Mosiny, jak komin izopolski w Trzemesznie :P
We wsi stoi sobie taki ładny drewniany kościół św. Jakuba, w okolicach którego przebiega też szlak św. Jakuba.
Kawałek dalej mijam też generatory fetoru i nieprzyjemnego klimatu, działające o tej porze roku pełną parą:
Kawałek dalej infiltruję już miejscowość Brodnica, w której stoi sobie kolejny kościół św. Katarzyny Aleksandryjskiej, tym razem zbudowany w stylu neogotyckim. Wieża tego kościoła widoczna jest z dużej odległości z każdej strony, gdyż okolice to jedne wielkie pola uprawne bez większych lasów, borów i zabudowań.
Z Brodnicy kieruję się najpierw zwiedzić miejscowość Manieczki, gdzie mieszkał Józef Wybicki, ale też stoi tu legendarna dyskoteka "Ekwador", która została już wyprzedana na co najmniej 3 lokale (jakiś czas temu widziałem ogłoszenie o sprzedaży budynku).
Droga, cały czas pod wiatr, dłuży się wśród tych rozległych pół. Po dotarciu najpierw udaję się odwiedzić i zrobić sobie zdjęcie z generałem:
I sfotografować jego chatę (już powoli się niestety sypie):
Obejrzałem ten dworek i tak sobie pomyślałem, że super by było mieszkać na takiej posesji. Budzi się człowiek rano, wychodzi sobie na balkon, patrzy na stawek i park obsadzony drzewami, słucha odgłosów przyrody itp. No żyć nie umierać (a co dopiero iść walczyć)...
Po chwili refleksji ruszam dalej wzdłuż drogi 310 i moim oczom ukazuje się sam on:
Aż chciało by się krzyknąć "Ja ja ja ja jazdaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa" :P
Jak widać lokal został podzielony na mniejszą dyskotekę Next Music Club (przy drodze, z której przyjechałem, spotkałem wiele zużytych zapobiegaczy tragedii miłosnych, więc świadczy to o wciąż prężnie działającym klubie :P ), sklep i jakiś magazynek czegoś tam (nie przyglądałem się). Być może w budynku znajduje się coś jeszcze...
Po powrocie do Brodnicy pobieżyłem szlakiem do Czempinia. Tam opanowałem obiad, sfociłem kolejny kościół
i niejaki pałac Szołdrskich (teraz prywatny)
po czym powróciłem do punktu wyjścia, czyli na dworzec w Mosinie. Książeczka kazała jechać pociągiem z Czempinia do samego Poznania, ale nie wszystkie książki są mądre i wybrałem podróż wzdłuż drogi 310 z wiatrem w plecy, a później Nadwarciańskim Szlakiem Rowerowym do Poznania. Po drodze spotkałem jeszcze samotnie pływającego w starorzeczu Warty łabędzia:
Podpłynął do mnie na bajerę, ale jak coś do niego powiedziałem, to ten mnie olewał, więc pojechałem dalej... I tak druga setka w roku ląduje na koncie :) Był to też mój debiut w krótkich spodenkach i pierwszy tysiąc kilometrów w tym roku. Wiosna już pełną parą :)
Wycieczka startowała spod dworca w Mosinie:
Tematyka wycieczki to "Śladami Józefa Wybickiego", czyli autora najczęściej granego utworu na uroczystościach narodowych.
Pognałem stąd do miejscowości Żabno, mijając jasny kumin:
Swoją drogą jest to taki wyznacznik, że zbliżasz się do Mosiny, jak komin izopolski w Trzemesznie :P
We wsi stoi sobie taki ładny drewniany kościół św. Jakuba, w okolicach którego przebiega też szlak św. Jakuba.
Kawałek dalej mijam też generatory fetoru i nieprzyjemnego klimatu, działające o tej porze roku pełną parą:
Kawałek dalej infiltruję już miejscowość Brodnica, w której stoi sobie kolejny kościół św. Katarzyny Aleksandryjskiej, tym razem zbudowany w stylu neogotyckim. Wieża tego kościoła widoczna jest z dużej odległości z każdej strony, gdyż okolice to jedne wielkie pola uprawne bez większych lasów, borów i zabudowań.
Z Brodnicy kieruję się najpierw zwiedzić miejscowość Manieczki, gdzie mieszkał Józef Wybicki, ale też stoi tu legendarna dyskoteka "Ekwador", która została już wyprzedana na co najmniej 3 lokale (jakiś czas temu widziałem ogłoszenie o sprzedaży budynku).
Droga, cały czas pod wiatr, dłuży się wśród tych rozległych pół. Po dotarciu najpierw udaję się odwiedzić i zrobić sobie zdjęcie z generałem:
I sfotografować jego chatę (już powoli się niestety sypie):
Obejrzałem ten dworek i tak sobie pomyślałem, że super by było mieszkać na takiej posesji. Budzi się człowiek rano, wychodzi sobie na balkon, patrzy na stawek i park obsadzony drzewami, słucha odgłosów przyrody itp. No żyć nie umierać (a co dopiero iść walczyć)...
Po chwili refleksji ruszam dalej wzdłuż drogi 310 i moim oczom ukazuje się sam on:
Aż chciało by się krzyknąć "Ja ja ja ja jazdaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa" :P
Jak widać lokal został podzielony na mniejszą dyskotekę Next Music Club (przy drodze, z której przyjechałem, spotkałem wiele zużytych zapobiegaczy tragedii miłosnych, więc świadczy to o wciąż prężnie działającym klubie :P ), sklep i jakiś magazynek czegoś tam (nie przyglądałem się). Być może w budynku znajduje się coś jeszcze...
Po powrocie do Brodnicy pobieżyłem szlakiem do Czempinia. Tam opanowałem obiad, sfociłem kolejny kościół
i niejaki pałac Szołdrskich (teraz prywatny)
po czym powróciłem do punktu wyjścia, czyli na dworzec w Mosinie. Książeczka kazała jechać pociągiem z Czempinia do samego Poznania, ale nie wszystkie książki są mądre i wybrałem podróż wzdłuż drogi 310 z wiatrem w plecy, a później Nadwarciańskim Szlakiem Rowerowym do Poznania. Po drodze spotkałem jeszcze samotnie pływającego w starorzeczu Warty łabędzia:
Podpłynął do mnie na bajerę, ale jak coś do niego powiedziałem, to ten mnie olewał, więc pojechałem dalej... I tak druga setka w roku ląduje na koncie :) Był to też mój debiut w krótkich spodenkach i pierwszy tysiąc kilometrów w tym roku. Wiosna już pełną parą :)
- DST 115.80km
- Teren 32.00km
- Czas 05:46
- VAVG 20.08km/h
- Sprzęt GT Avalanche 1.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Ale się rozkręciłeś na "wiosnę" :) Gratuluję drugiej setki.
Manieczki niezłą metamorfozę przeszły - z klubu w delikatesy. Hehe - mogliby pomyśleć o pokojach na minuty jak wszystko na drogę chodzi sapać ;) sebekfireman - 09:17 sobota, 21 marca 2015 | linkuj
Manieczki niezłą metamorfozę przeszły - z klubu w delikatesy. Hehe - mogliby pomyśleć o pokojach na minuty jak wszystko na drogę chodzi sapać ;) sebekfireman - 09:17 sobota, 21 marca 2015 | linkuj
Widzę kolejny już zasuwa w krótkich gaciach :-D Przeziębicie sobie kolana, to dopiero będziecie płakać :-P
maniek1981 - 22:23 piątek, 20 marca 2015 | linkuj
Komentuj